Nie, nie znam zajebiście matmy, ale nie sądzę żeby funkcje trygonometryczne były czymś tak zajebiście trudnym, żeby wyrzucać to z matury, albo nie uczyć tego w ogóle. Bo idąc Twoim tokiem rozumowania, to jeżeli kogoś nie interesuje matematyka, to powinien umieć tyle, żeby dobrze resztę wydać. Materiał jest coraz bardziej okrojony, a są coraz większe kłopoty z jego opanowaniem. Niedługo dojdziemy do tego, że układ równań z dwoma niewiadomymi będzie za trudny i nie dowiesz się ile dziadek miał jabłek w koszyczku.
Sorry, nie płakałam jak mi się kazali uczyć wierszy i ich interpretacji (swoja drogą na maturze istnieje tylko jedna słuszna interpretacja i nazywa się klucz). I nie, nie jest mi to do niczego teraz potrzebne. Nie wchodzę do apteki i nie proszę o lekarstwo na weltschmertz, tak jak ty nie prosisz o sinus 30 stopni opakowania polopiryny. Czy ta wiedza naprawdę Cię tak boli? Miej trochę więcej ambicji.
30% + karta wzorów. Albo raczej, cała książeczka wzorów, w której masz wszystkie funkcje rozpisane i podane jak na tacy.
Niedługo poziom będzie właśnie taki jak sobie życzysz i myślę, że będzie nad czym płakać.
PS. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym nie mieć tej wiedzy z języka polskiego, którą mam. Czułabym się jak zwyczajny debil i bezmózg. Co nie oznacza, że cechy epoki romantyzmu są mi do życia potrzebne. Mogłabym uznać, podobnie jak Ty, że podstawowa wiedza to pisanie, czytanie, ortografia i umiejętność spłodzenia CV i listu motywacyjnego. Bo czego chcieć więcej?
i ps2. kończe moje wywody bo sie offtop zrobił.
__________________
Ich bin ein Teil von jener Kraft, die stets das Böse will und stets das Gute schafft
Ostatnio edytowane przez gnebiwtrysk : 04-02-2012 o 21:05.
|