Wyświetl pojedyńczy post
Stary 12-26-2011, 13:15   #19
mooll
Fan "Strefy 11" i tarota
 
mooll na Harry Potter Forum
 
Zarejestrowany: Oct 2009
Posty: 54
Arrow James Potter - Ostatnia Szansa - Rozdział X (2)

Tu wskazał na niekontaktującego Remusa.
- Oddelegujemy do Skrzydła Szpitalnego. Widzisz inne wyjście? - Black był w widoczny sposób zmartwiony.

Cała czwórka doszła do wniosku, że muszą udawać totalne ofermy. Tak jak na początku, kiedy im nie wychodziło. Problem polegał tylko w tym, że nauczyli się już tego tak perfekcyjnie, że nie wiedzieli, jak zrobić, by im nie wyszło.
- Nie możemy dopuścić, żeby kazała nam pierwszym się animizować. Od razu wyczuje - rzekł z powagą Potter.
- Jasne! - ożywił się Glizdogon. - Musimy podpatrzeć, jakie błędy robią inni na początku i je powielać!

Był ewidentnie dumny z tego pomysłu i patrzył wyczekująco na pozostałych, żeby go pochwalili.

Syriusz tylko kiwnął głową, nie kwapiąc się do wylewnych pochwał.
- Cóż nam pozostaje. - Potter też raczej nie myślał teraz o siedzącym obok niego Peterze, tak złaknionym słów aprobaty.
- No właśnie...! - Usłyszeli za sobą głos ociekający fałszywym współczuciem.

Zerwali się z miejsc. Przed nimi stał blady jak zawsze Snape, a jego włosy wydawały się być jeszcze bardziej przetłuszczone niż zazwyczaj.
- Ależ byłoby przykro patrzeć, jak was wyrzucą za uprawianie tego nielegalnie. - Snape uśmiechnął się z politowaniem, ale raczej przypominało to grymas, jak zbierającemu się na płacz niemowlaka.

James zmrużył oczy. Starał się za wszelką cenę panować nad sobą. Nie mógł dać się sprowokować. Zbyt wiele ostatnio stracił.
- Nikt nam tego nie udowodni - syknął prawie bezgłośnie Syriusz.
- Ach tak? - zaśmiał się nieprzyjemnie Snape. - A co się stanie, jeśli ktoś was zobaczy podczas przemiany... przypadkiem?
- Nie ma przypadków - odezwał się Peter wojowniczo.
- To będzie wyjątkowo przypadkowy przypadek, Pittegrew.

Snape aroganckim ruchem zarzucił tłustymi włosami. James poczuł, że zbiera mu się na wymioty.
- Ale nie po to tu przyszedłem - powiedział, nie patrząc na nich, tylko rozglądając się wokół, jakby znajdował się tu pierwszy raz w życiu.
- "Kończ waść, wstydu oszczędź!" - Syriusz teatralnym gestem złożył ręce, jak do modlitwy i wzniósł oczy ku górze.

Snape tylko prychnął z pogardą i nagle, w mgnieniu oka wydobył z kieszeni szaty swoją różdżkę.
- Petryficus totalus! - krzyknął, celując w Jamesa, który w momencie zesztywniał.

Tłustowłosy chłopak pstryknął go palcem w nos i lekko popchnął, żeby sparaliżowany James przewrócił się na ziemię. Potem, patrząc na efekt swoich czarów, z upojeniem zaczął się śmiać.
- Ty obrzydliwy palancie! - wrzasnął za nim Syriusz i wyciągnął różdżkę.

Snape był jednak szybszy i rozbroił go zręcznie.
- Musiałem się jakoś odwdzięczyć, Potterusowi - powiedział, wciąż uradowany swoim wyczynem.
- Musiałeś?! - Wszyscy spojrzeli w stronę drzwi Wielkiej Sali.

Lily Evans gnała właśnie w stronę całego zajścia. Kazała się wszystkim gapiom rozejść i prychając jak rozjuszona kotka, odjęła Slytherinowi dwadzieścia punktów. Snape'owi zaś, kazała się wynosić natychmiast na zajęcia.
- Aż się we mnie gotuje! - krzyknęła niewiadomo do kogo, podchodząc do huncwotów. - Co się tu stało, zanim go tak urządził?
- Ej, to nie nasza wina! - Peter widocznie sądził, że Evans właśnie taki widziała początek w całym zdarzeniu.
- Powiedział, że to za tę zieloną skórę - powiedział cicho Syriusz, patrząc na leżącego Jamesa. - Niech go już wezmą do Skrzydła Szpitalnego!
Black spojrzał na Lupina, w ogóle niezainteresowanego wydarzeniami.
- Jego też weźcie - westchnął.

Akurat pojawiła się pani Pomfrey i uniosła nieruchome ciało Pottera. Lily patrzyła za nim z niedowierzaniem. A w jej wzroku było coś, co Jamesowi dodało nadziei.

* * *



- No cóż, panie Potter. - Głos był miły, spokojny i dobrotliwy.
James powoli otworzył oczy. Zasnął, kiedy podali mu te wszystkie środki. Ale z radością stwierdził, że może się już swobodnie ruszać.

Przed sobą zobaczył dyrektora Dumbledore'a, we własnej osobie. Uśmiechał się dobrodusznie i patrzył ciepło przez swoje okulary połówki.
- Siódmy rok nie zobowiązuje do niczego? Jak pan myśli? - W jego głosie nie było nawet cienia pretensji, czy rozczarowania.
- Panie profesorze, to nie tak! - zaprzeczył gwałtownie James. - Snape po prostu podszedł i mnie zaatakował!

Sam nawet nie mógł uwierzyć, że można się tak zachować bez wyzywania na pojedynek.
- Severus rzeczywiście zachował się niesportowo... - powiedział równie spokojnym głosem dyrektor.

Potter miał wrażenie, że Dumbledore nie do końca mu wierzy.
- Czy mógł być jakiś powód tego zajścia? - dopytywał się nauczyciel.
- Cóż... - James wydawał się zawstydzony faktem, że musi teraz opowiedzieć o czymś, z czego nie bardzo jest dumny. - Zmieniłem mu kolor skóry...
- No tak, coś pamiętam - westchnął Dumbledore. - Zaklęciem, prawda?
- Tak... - mruknął James, mnąc intensywnie róg pościeli i nie patrząc dyrektorowi w oczy.
- Musiałeś się nieźle wysilić, żeby zadziałało tak, jak chciałeś... - brnął dyrektor.
- Nie chciałem tak naprawdę go rzucać... - wydusił chłopak. - To była presja chłopaków.
- A... czyli wszystko jasne! - uśmiechnął się starzec i na jego twarzy mocniej zarysowały się zmarszczki.
- Panie profesorze, ja chciałem się zmienić. - Szło mu opornie, słowa jakoś go nie chciały słuchać.
- Lily Evans... - rzekł jakby do siebie dyrektor.

Potter spojrzał na niego zaskoczony.
- Tak, przyznaję. To dla niej. I wciąż o nią walczę, ale ona mnie nie widzi... - zakończył zrezygnowanym tonem James.
- To dziewczę jest wyjątkowo bystre. Widzi więcej, niż myślisz - Dumbledore spojrzał mu w oczy. - Czy twoi koledzy to wiedzą?
- Już tak - kiwnął głową Potter. - I nie będą mnie do niczego zmuszać.
- To dobre chłopaki - zamyślił się dyrektor. - O, ale się zagadałem!

Dumbledore chwycił się za głowę.
- Przecież oni cały czas walczyli, żeby się tu dostać, a ja uzurpowałem sobie, na bezczelnego, odwiedziny poza kolejką - mrugnął porozumiewawczo do chłopaka.

W tym momencie drzwi się otworzyły i stanęli w nich Syriusz, Peter i... Lily.
- Jak się czujesz? - spytał Syriusz, siadając na brzegu łóżka.
- Nieźle... - odpowiedział James. - Ale gdzie Lunatyk?
- Na łóżku pod tamtą ścianą - Peter wskazał ręką przeciwległy kąt. - Nie czuł się zbyt dobrze...

Potter westchnął. Spojrzał na Evans, zakłopotany jej wizytą.
- A co ty tu robisz?
- Ładna wdzięczność! - prychnęła Lily, ale zaraz się uśmiechnęła. - Transmutacja czeka.

Wszyscy jęknęli. Wiedzieli, co ich czeka. Będą musieli jakoś oszukać McGonagall.
__________________
Kiedy kobieta nie ma racji, pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, to natychmiast ją przeprosić.

Oscar Wilde
mooll jest off-line   Odpowiedź z cytowaniem