08.08.1979
Powoli otworzyła prawą powiekę, słońce uderzyło z całym impetem a ona aż złapała się za głowę. Kac, zdecydowanie. To było tak nieprawdopodobne, że Evans wczoraj poślubiła tego chłystka Pottera, którego nienawidziła od 1 roku w Hogwarcie, że Dor musiała w siebie wlać hektolitry ognistej whiskey, żeby wczorajszy dzień stał się dla niej faktem. Jedno jest pewne, Lily i James a raczej państwo Potter mieli wyśmienite wesele. Razem z Blackiem się postarali i rozkręcili tych czubków o grobow...Black !
Otworzyła szerzej oczy i rozejrzała się dookoła, barłóg w jakim się znajdowała, przypominał legowisko domowego skrzata, ale co to ja...a tak, gdzieś tu musiał być Black.
I był, leżał na brzuchu Remusa Lupina śliniąc się niemiłosiernie, brunetka uśmiechnęła się pod nosem i złapała za różdżkę.
Pogoda za oknem nie byłą wymarzona, zresztą od dłuższego czasu mgła i porywisty wiatr dominowały jeżeli chodzi o warunki atmosferyczne.
Miała skoczyć do Dumbledore'a, miał dla niej jakąś sprawę związaną z Zakonem, a potem dyżur. Jako stażystkę w Świętym Mungu wołano ją do każdej pierdoły, wliczając w to skręcone kostki i zmiany opatrunków, wesele czy nie, trzeba pracować. Wetknęła rękę do kieszeni w płaszcza w poszukiwaniu kilku sykli na "Proroka" ale zamiast tego znalazła jakiś mały zwitek pergaminu.
Meadowes, masz fajne majtki.
Ps: Umów się ze mną !
Black
Brunetka zarechotała, Syriusz musiał wcisnąć jej tą karteczkę, gdzieś na początku ceremonii, kiedy jej płaszcz wisiał na oparciu krzesła. Tylko skąd do cholery wiedział jakie założyła majtki ?
31.07.1980
Syriusz wpadł do domu jakby goniło go stano napalonych goblinów.
- DOR ! DOR ! DOR ! - Krzyczał latając po pokoju i przeszukując gorączkowo szuflady. Brunetka wyłoniła się zza drzwi i zmarszczyła lekko brwi patrząc na ukochanego.
- Objawy twojej choroby psychicznej się nasiliły ? - zapytała z głupkowatym uśmieszkiem.
Syriusz udał że tego nie słyszał, wygrzebał w końcu z szuflady sakiewkę pełną dzwoniących wesoło monet i wyszczerzył białe zęby w szczerym uśmiechu.
- syn, Syn, SYn, SYN, SYYYYN ! - krzyknął składając na ustach Meadowes krótkie pocałunki. - MAJĄ SYNA !
Kobieta stała osłupiała jakby sens tych słów nie do końca do niej docierał, nagle jej oczy otworzyły się szerzej tak że przypominały dwa złote galeony.
- Aaaaa ! - Krzyknęła wpatrując się w mężczyznę. - SYN ! SYN ! Boże Black SYN ! MAJĄ SYNA !!!. - oboje rzucili się sobie w ramiona po czym odtańczyli dziwny taniec radości. Kiedy Syriusz setny raz powtórzył że Potter to ogier a Dorcas strąciła wazon od ciotki Mirabelli, zatrzymali się i spojrzeli na siebie, wyczerpani świętowaniem. Szare oczy Łapy analizowały smukłą twarz brunetki która sapiąc z wysiłku uśmiechała się szeroko. Potem sprawy potoczyły się bardzo szybko, kobieta w ułamku sekundy wpiła się w rozchylone wargi Blacka, sakiewka upadła z głośnym brzdękiem na podłogę, zaraz za nią czarna koszulka z napisem " I <3 quidditch". Drzwi od sypialni zatrzasnęły się z głuchym echem.
31.10.1981
Wpatrywał się w nią z niedowierzaniem, łapiąc się za głowę i przeczesując bujne czarne włosy.
- Padają jak muchy Syriusz ! Benio Fenwick ! Bones ! Prewett !- miała w oczach łzy ciemność za oknem sprawiała że napięcie tylko wzrastało.
- Więc będziemy uciekać jak tchórze ?! - Ryknął Black, brunetka załkała cicho.
- Potterowie mają dziecko, dziecko do cholery jasnej ! - krzyknęła przez łzy.
- O Potterów się nie martw - warknął celując w nią palcem. - potrafię zadbać o własnego przyjaciela.
- A o mnie ?! - jej żałosne zawodzenie obiło się echem po szarych i pustych ścianach. - A o mnie umiesz zadbać ?! Ty i Potter wielcy bohaterowie - zakpiła ocierając łzy. - To nie Hogwart Black ! A Voldemort to nie Filch nie jesteś super gwiazdą !
- A TY NIE MASZ PRAWA TAK DO MNIE MÓWIĆ ! - Wrzask który wyrwał się z jego piersi, zamroził jej krew w żyłach, ruszył z furią w jej kierunku, zacisnął ręce na jej przegubach i rzucił na stary materac stojący w pobliżu. - mam o ciebie zadbać ?! - zapytał z dzikim błyskiem w oku. - tak jak lubisz żeby się o ciebie dbało ?! - rozerwał jej bluzkę dysząc ciężko, przygwoździł ją całym ciałem.
- USPOKÓJ SIĘ! - krzyknęła Dorcas i wymierzyła mu siarczysty policzek. Uścisk zelżał a on podniósł się na łokciach i spojrzał na jej twarz.
Oboje oddychali ciężko a ona patrzyła na niego ze strachem w oczach w końcu wyciągnęła w jego kierunku dłoń i pogładziła opuszkami palców jego plecy. Mężczyzna zerwał się natychmiast, podszedł do stołu i zgarnął z niego różdżkę.
- Ja się boję Syriuszu. - załkała żałośnie patrząc na jego smukłą sylwetkę, strzępami materiału usiłowała okryć nagie ciało. Nie słuchał jej, narzucił na siebie płaszcz i odgarnął do tyłu opadające na czoło czarne włosy.
- Będę u Lupina - rzucił krótko, po czym otworzył drzwi i wyszedł. Z pewnością nie spodziewał się jakie wieści już wkrótce dotrą do jego uszu, nie spodziewał się że to iż nie może uciec do najlepszego przyjaciela, jak to zrobił wówczas w wieku 16 lat to nie stan chwilowy, lecz wieczny. Nie spodziewał się że spogląda w brązowe oczy panny Meadowes po raz ostatni.
- Ja się boję, ja się boję, ja się boję - szeptała brunetka, zaciskając palce na różdżce. Swoje martwe spojrzenie utkwiła w drewnianych drzwiach, za którymi zniknął przed chwilą postawny mężczyzna. To właśnie z nich chwilę potem dobiegło uporczywe stukanie.
- Syriusz ? - zapytała z obawą w głosie...
31.08.1995
- To brat Dumbledore'a, Aberforth, widziałem go tylko ten jeden raz, dość dziwny facet...
A to Dorcas Meadowes, Voldemort zamordował ją osobiście...Syriusz jeszcze z krótkimi włosami...-
Alastor Moody przerwał na chwile i spojrzał na twarz siedzącego przy nim chłopca, jego zielone oczy wodziły po fotografii a czerwona blizna w kształcie błyskawicy, połyskiwała w przytłumionym świetle świec...
Shall