|
05-26-2012, 21:44
|
#21
|
Omijać szerokim łukiem
Zarejestrowany: May 2007
Lokalizacja: Camelot
Posty: 1,514
|
Spojrzała na paczuszkę trzymaną przez Nacię. Nie, Fasolki są dobre tylko i wyłącznie po pijaku, gdy masz odwagę próbować wszystkich smaków. Na trzeźwo to zbyteczne narażanie się na wymioty. Podziękowała ruchem głowy. Zresztą nie pora na słodycze. Czas się zabrać do pracy, odebrać Malfoy'owi asa w rękawie i uratować Kaajn z opresji. cokolwiek było w tym liście, na pewno nie mogło być rozgłoszone na forum szkoły.
Nagle pacnęła się w głowę. Dziewczyny spojrzały na nią zaskoczone. Ta jednak nie odpowiedziała na zadziwione spojrzenia i wstała, ruchem ręki nakazała im iść za sobą. Weszły na korytarz prowadzący do sypialni.
- Co ty robisz?
- Jak mogłyśmy być takie głupie. Przecież odpowiedź leży w dormitorium, a my jesteśmy czarownicami.
- Ale o czym ty mówisz.
Pchnęła drzwi do sypialni chłopaków. Na jednym z łóżek leżał Vincent i pałaszował ciastko. Zatrzymał rękę w połowie drogi do ust i przyglądał się dziewczynom, nie za bardzo wiedząc, czy chować jedzenie, czy nie. Z jednej strony to przedstawicielki płci pięknej, z drugiej jednak dziewczyny, które widywał codziennie. W końcu postanowił zastygnąć bez ruchu, mając nadzieję, że go nie zauważą.
I tak zrobiły, w ogóle nie zwracały na niego uwagi. Christina natomiast wyciągnęła różdżkę.
- Accio list Kaajn.
Nic się nie poruszyło, najmniejszego szmeru czy szelestu. Blondynka wzruszyła ramionami.
- No i po sprawie. Trzeba ruszyć tyłki i wyjść z zamku.
- Crabbe - mruknęła Nacia.
- Proszę Cię, on i tak nic nie ogarnia.
- Wracamy do punktu wyjścia? - zapytała Angelina.
|
|
|
05-26-2012, 23:51
|
#22
|
Moderator
Zarejestrowany: Aug 2007
Lokalizacja: Trondheim
Posty: 4,354
|
- Macie zamiar uciec ze szkoły i przeszukać dom mojego chłopaka? - zapytała Nacia z lekką ironią.
- Tak - odpowiedziały zgodnie dziewczyny i wyszły z pokoju, zapewne po Kaajn.
- Jesteście porąbane - zawołala Nacia, rzuciła pogardliwe spojrzenie Vincentowi, po czym wybiegła z pokoju za przyjaciółkami, po drodze wpadając na drugiego osiłka z taką siłą, że aż się odbiła i odleciała do tyłu - Uważaj!
Wkurzona poszła w stronę swojego dormitorium, ale po drodze spotkała Draco. Wyciągnął do niej ręce, jakby chciał ją przytulić, ale ona tylko wyciągnęła swoje w geście obronnym i wyminęła go bokiem, kręcąc głową. Wbiegła do swojego pokoju, ale tam już nikogo nie było. Zeszła więc na dół do Pokoju Wspólego.
- Angelina! - zawołała, a wszyscy zebrani spojrzeli na nią jak na kosmitkę.
- Zgubiłaś przyjaciółkę? - to Pansy Parkinson zapytała zajadliwym tonem i ruszyła w stonę dormitoriów chłopców.
Idzie do Draco, idzie do Draco... suka... , pomyślała Nacia, ale wiedziała, ze teraz ma ważniejsze sprawy na głowie. To, co one chciały zrobić, było neidorzeczne.
Kiedyś byli razem... a jeśli ma wciąż do niej jakiś sentyment..., jakiś cichy glosik w jej glowie wciąż ją kusil, kiedy byla tuż przy wyjściu. Musiała wybierac między... swoim chłopakiem, a swoim chłopakiem! Wychodząc natknęła się na Zabiniego, Davisa i Flinta. Nieśli jakieś duże pudło, a Flint chował pod pachą dużą butelkę. Podniosła rękę na przywitanie i pobiegła przed siebie. Kiedy wyszła już z lochów, natknęła się na George'a, zmierzającego w przeciwną stronę. Zatrzymała się.
- Hej - powiedziała, nie wiedząc, czy być mila, czy raczej oschła dla Gryfona. Wybrała formę pośrednią.
- Hej - powiedział George. W ręce trzymał Zmiatacza - Hm.... sama? Gdzie Christi?
- Nie wiem. Bardzo, bardzo chciałabym, żeby była z tobą - powiedziała.
- Właśnie po nią szedłem, myślałem, że pojdziemy razem na blonia - odpowiedział bliźniak, nieco zmieszany.
- Niestety będziesz musiał zadowolić się mną - rzucila Nacia i złapała rudzielca za nadgarstek - Idziemy.
- Co tu się dzieje? - zapytał. Akurat przechodzili obok schowka na miotły, więc wyrwał się, chcąc odlożyć Zmiatacza, ale Nacia go powstrzymała.
- Zostaw miotłę, może ci się przydać - spojrzała wymownie w sufit - Chociaż mógłbyś wykombinować nieco lepszy model... Mogliśmy poprosić Draco...
- Chyba śnisz - odezwał się jakiś inny glos. Jego wlaściwiel miał rude włosy i piegowatą twarz. Wyszedł zza rogu. Ach, i byl najlepszym przyjacielem Harry'ego Pottera.
- Zamknij się, Weasley - syknęła panna Shirley-Sharp.
- Ej, ej... - mruknął George, nie wiedząc po czyjej stronie stanąć.
- Och, teraz kumplujesz się ze Ślizgonami? - zapytał Ron, zakladając ręce.
- Nie wiem o co tu chodzi - rozesmial się George, chcąc rozluźnić sytuację - Więc?
- Twoja dziewczyna jest u Malfoya. Rób z tym co chcesz - powiedziala i wrócila do lochów.
__________________
Life is wasted on the living
Ostatnio edytowane przez Nacia1234 : 05-27-2012 o 00:04.
|
|
|
05-27-2012, 00:10
|
#23
|
Omijać szerokim łukiem
Zarejestrowany: May 2007
Lokalizacja: Camelot
Posty: 1,514
|
Stał tam zmieszany, z tą swoją kiepską miotłą i głupią miną. Wpatrywał się w plecy oddalającej Ślizgonki.
- Że gdzie jest?
- Głuchy jesteś? U Malfoy'a. Zważywszy na to, że w ich środowisku panują raczej... wolne związki, zaczałbym się zastanawiać czy chcę być z kimś, kto mnie zdradza z największą kanalią.
Ron lubił brata, ale szczerze mówiąc jego związek ze Ślizgonką nie bardzo mu pasował. Jasne, doskonale wiedział co George widział w dziewczynie, ale sądził, że zieleń na jej szatach ostudzą jego zapędy. Jednak się przeliczył.
- Nie zdradza mnie. - odpowiedział, ale jego głos nie zabrzmiał tak pewnie, jak zamierzał.
- Na twoim miejscu właśnie przeczesywałbym dormitorium Malfoy'a.
Chłopak jakby ocknął się z transu i przekazał bratu miotłę, a sam pobiegł za dziewczyną, ktora już dawno znikła w czeluściach lochów. Dogonił ją pod samą ścianą, z ukrytymi drzwiami.
- Mogę z tobą wejść - zapytał zdyszany
- Ale po co? Przecież jej tu nie ma. Jest u Malfoy'a. W domu!
- Co tam robi?
- Szuka listu miłosnego. Pewnie znajdzie też kolejne majtki.
Oczy Gryfona rozszerzyły się do rozmiarów spodków.
- Spokojnie, ona akurat była grzeczna. Przynajmniej kiedy ją widziałam - dodała po chwili i bardziej do siebie. - Teraz już nic nie zrobisz. Dawno się deportowały, a ty nie wiesz gdzie jest dworek.
- Nie wiem, ale zawsze ktoś mi może powiedzieć. - uśmiechnął się jednym z najładniejszych uśmiechów.
Głośny trzask, trochę dymu i przed posesją Malfoy'ów zmaterializowały się postaci szczupłych, zgrabnych dziewczyn.
- No, to misja "Miłosny List" rozpoczęta.
****
Tak na szybko, bo wracam dopiero w poniedziałek. Pisac mi tutaj.
|
|
|
05-27-2012, 00:18
|
#24
|
Moderator
Zarejestrowany: Aug 2007
Lokalizacja: Trondheim
Posty: 4,354
|
Nacia Shirley-Sharp i George Weasley weszli do Pokoju Wspólnego Ślizgonów w lochach. Pokoju pelnego Ślizgonow. Ślizgoni i jeden Gryfon.
- Piąteczka! - jakiś Ślizgon zjechał po poręczy z butelką kremowego piwa w dłoni. Oblał sobie nim szatę, ale piąteczkę przybił. Georgowi. Został natychmiast skarcony kilkoma spojrzeniami. Za chwilę dodał szeptem - Dzięki za te Krwotoczki. Rządzą!
Poszedł dalej na imprezę, a Nacia znowu złapała George za nadgarstek i ignorując resztę, pociągnęła go w stronę dormitoriów dziewczyn. Szli korytarzem. nacia zaglądnęla do swojego pokoju, ale nikogo w nim nie było. Na biurku wieczka paliła się samotnym płomieniem, ale już powoli wygasała. Ruzyli dalej, wzędzie było ciemno, bo Ślizgoni imprezowani. Nieustajaca impreza trwala. Zawsze znaklazl ię jakis powód do imprezy. Początek nauki i jej koniec, środek semestru, można pić przed egzaminem i po nim, a także w trakcie, dla rozluźnienia i chwili dobrej zabawy. Rudzielec i Ncia stanęli przed drzwiami jej chłopaka. Zapukała.
CO ja robię?, pomyslała. Zadziwiło ją wlasne zachowanie,b o nigdy wcześniej nie pukała do tego pokoju. Jednak miala szczęście, że to zrobila.
Dormitorium Malfoya i jego współlokatorów miało kształt kwadratu. W każdym rogu tało łożku. Na jednym z nich, na lewo od drzwi leżal Draco, a na jego ramieniu czarnowlosa Ślizgonka - Pansy Parkinow. po przeciwnej stronie Crabbe i Goyle objadali się ciastkami (zapewne od matki Malfoya) i popijali to Ognistą. Nacia stanęła jak wryta. Było jej głupio przed Gryfonem. Ale na zczeście nie należała dod ziewczyn, ktore w takiej sytuacji skryłyby twarz w dłoniach i zawstydzone uciekły w płaczu. Zanim jednak zdolała zareagować, odezwał się tleniony blondyn.
- Co tutaj robi ten Weasley? - zapytal zajadliwie.
- Malfoy, wiedziałem, że jesteś skończonym idiotom, ale zdradzać swoją dziewczynę z jeszcze większą idiotką, niż ty jeteś, to naprawdę... malfoyowskie.
Nacia podbiegła do łóżka, złapała Pansy za czuprynę i podnioła. Kiedy już się wyprostowałą, walnęła ją w twarz.
- Wynoś się - syknęła i wyciągnęła różdżkę, ale Draco ją powstrzymał. George stał w drzwiach i obserwował sytuację.
- Porozmawiamy o tym później. Dziewczyny są u ciebie w domu, więc może ułatwisz nam sprawę i powiesz gdzie jest list, zniszczymy go i będziemy mogli zajać się... innymi sprawami?
- Jaki list?
- DOŚĆ! Nie udawaj zdzwionego! - zawołała Nacia - Miłosny lit Kaajn!
- Do Davisa? Uuuu, grubo... -odezwał się Crabbe z ustami pełnymi ciastek dyniowych. Nie domykały mu się uta, więc okruszki wepchnął palcami i zaczął przeżuwać.
- Nacia... naprawdę nie mam żadnego listu... Przeciez gdybym go mial, to już dawno bym go przeczytal, porawda? Publicznie.
- Dla podtrzymania napięcia mogłeś czekac, aż same się domyślimy, że go masz, aż w końcu zrobimy coś głupiego... Ale mam nadzieję, że nie jesteś na tyle głupi, żeby pogarszać swoją ytuację w tym momencie. Co zrobimy? - otatnie zdanie skierowała do George'a.
- Niech on wyjdzie z mojego dormitorium - syknął Draco.
- Och, wyjdzie. I ja też. Zostawimy was samych. Bawcie się dobrze.
I wyszli, trzaskając drzwiami.
Nacia stanęła w dwoim dormitorium,w blaku przygasajacej świecy.
- Accio list Kaajn.
Do jej rąk wpadł zwitek papieru owinięty ładną wtążką.
W tym samym czaie trzy piękne i seksowne dziewczyny chodziły wzdłuż wielkiego żywopłotu, za ktorym bylo widać piękny dworek Malfoyów. Zdecydowały się zapukać kołatką...
__________________
Life is wasted on the living
Ostatnio edytowane przez Nacia1234 : 05-27-2012 o 18:29.
|
|
|
05-27-2012, 17:23
|
#25
|
Świr wymagający opieki
Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 383
|
- Zapukamy? Myślicie, że to dobry pomysł? - Angelina z niepewnością patrzyła na bramę dworu. Odwróciła się powoli do Christi i Kaylin. Ta druga miała mało ciekawą minę. W zasadzie Johnsonówny pierwszy raz widziały na jej twarzy takie połączenie emocji. Zażenowanie z zawstydzeniem, przerażeniem i wściekłością jednocześnie. Ogólnie rzecz biorąc wyglądało to całkiem uroczo, ale dość nietypowo jak na ślizgońską twarz. Nie było jednak czemu się dziwić, sytuacja była dosyć krępująca nie tylko dla Kaylin. To byłoby uniżenie dla całej elity, która przez cały czas swojego istnienia pracowała na opinię chłodnych, bezlitosnych, okrutnych i rozpieszczonych dzieci bogatych rodziców. Szkoda, że Malfoy nie zdawał sobie z tego sprawy. No... w końcu ta platyna na jego głowie skądś się wzięła.
- Myślę, że ojciec Malfoya może nie być na tyle wyrozumiały, żeby pozwolić nam przeszukać dom ze względu na głupi list... miłosny.
- Kaajn, trzeba będzie się tam dostać inaczej, Lucjuszowi nie da się wcisnąć żadnej ściemy, że wysłał nas tu jego synek, bo zapomniał czegoś zabrać.
- Może wejdźmy jakoś oknem? Zimno tu tak w ogóle, musimy działać szybciej.
- Jakaś sprawa dziewczęta? - Niespodziewanie ich oczom ukazała się postać Narcyzy. Dałyby sobie głowy poucinać, że nie słyszały wcześniej nikogo ani niczego. - Zimno? Może gorącej herbaty?
* * *
Z salonu dobiegała głośna muzyka, od czasu do czasu dało się słyszeć piski i krzyki uczniów Domu Węża. Okej, piski i krzyki były słyszalne tak samo często jak muzyka. Czyli generalnie cały czas. Nacia trzymała w ręku list Davisa do Kaajn. Serce uderzało jej mocno i szybko. Głupia szmata. Wiedziała. Po prostu czuła, że idzie do niego. Ale jak on mógł? No jak? I czy na pewno ją zdradził, czy tylko na dziwka próbowała go do tego nakłonić. Czy coś. Ale nie, stop, nie może zacząć go tłumaczyć przed samą sobą, nie może dać się tak traktować. Nie, w ogóle stop. List. Kaajn. Dziewczyny. Dworek. Trzeba je powiadomić.
Shirley-Skarp otrząsnęła się z zamyślenia i ruszyła szybko w stronę z której dobiegała muzyka, czyli do Pokoju Wspólnego.
- Skoro mnie już tu zaciągnęłaś, to mogłabyś chociaż informować mnie o swoich poczynaniach – ślizgonka usłyszała za sobą głos George'a i wtedy przypomniała sobie o jego istnieniu. Ta cała sytuacja z tą... przesympatyczną koleżanką wybiła ją z życia, musiała działać jak najprędzej, zanim dziewczyny wpakują się w kłopoty. Ale może najpierw... skoro Draco przeczytał list, to może i ona go... NIE. A może jednak...
- Słuchaj, teraz chyba nie możesz mi już pomóc, jak Lucjusz zobaczy Cię w pobliżu jego dworu, to porządnie się wkurwi. Muszę sprowadzić je stamtąd sama. Módl się tylko żeby wszystko dobrze poszło – Rudzielec skrzywił się tylko i odszedł od dziewczyny. Mało podobała mu się ta opcja, ale wiedział, że rzeczywiście może tylko narobić kłopotów. O ile te panny już się w nie nie wplątały.
Nacia jeszcze raz spojrzała na list i złapała z ciemnoniebieską wstążkę oplatającą rulon pięknej papeterii sprowadzanej zapewne z Chin. Czytać...?
__________________
Wolałabym nie...
Ostatnio edytowane przez Kyinra : 05-27-2012 o 18:35.
|
|
|
05-29-2012, 16:35
|
#26
|
Omijać szerokim łukiem
Zarejestrowany: May 2007
Lokalizacja: Camelot
Posty: 1,514
|
- Eeee, w sumie. Dziękujemy.
Pierwsza głos odzyskała Angelina i to ona pierwsza zareagowała.
- A co was tu sprowadza? Nie ma żadnego zebrania, a wy powinnyście być w szkole i mieć oko na poczynania Pottera.
- Wiemy, wiem. Cała reszta poradzi sobie bez nas. A my... wstyd się przyznać, ale po imprezie Sylwestrowej zostawiłyśmy tu parę drobiazgów.
Christina nie kłamała. No, przynajmniej nie do końca. W końcu Kaajn zostawiła tu bardzo ważną rzecz.
- No tak, impreza. - Narcyza skrzywiła się nieznacznie - Może zareagowaliśmy z mężem trochę za ostro, ale gdy znalazłam pewne części garderoby w butelce ulubionego trunku męża...
- Możliwe, że nas trochę poniosło.
- Trochę?
- Trochę bardzo. Przyznajemy się do błędu i przepraszamy.
Machnęła dłonią.
- Ehh, prawa młodości. Sama brałam udział w takich balangach. Ale czemu tutaj stoimy. Przecież jest tak zimno i mokro, zapraszam, zapraszam.
Całą czwórką ruszyły do drzwi domostwa Malfoy'ów. Dziewczyny, nadal szły spięte, bo pomimo dobrego obrotu sprawy, wciąż jednak były nieco zagrożone.
Ktoś mógł już przecież odszukać list, prawda? Co gorsza, mógł go przeczytać.
Macie seksownego Snape. Może on Was natchnie do dalszego pisania.
Ostatnio edytowane przez Christina : 05-29-2012 o 16:42.
|
|
|
05-31-2012, 00:01
|
#27
|
Moderator
Zarejestrowany: Aug 2007
Lokalizacja: Trondheim
Posty: 4,354
|
Witamy nowe Ślizgonki - Dagę Ford i Blancę Evans!
Dziewczyny weszly na posesję Malfoyów, ktora byłą olbrzymia i po prostu piękna. Ze wszystkich stron porośnięta żywopłotem, drzewami i krzewami, calość dawałą nieco mroczny efekt. Za długą ścieżką wznosil się dworek, do którego prowadzila ich Narcyza. Kiedy stanęły przy drzwiach, machnęła różdżką, a następnie zaprosiląa je gestem do środka. Kącik jej ust trgnął tajemniczo.
- Proszę, proszę, wchodźcie, dziewczęta. To co, herbatki? Zapytała i zniknęła w innym pomieszczeniu.
Na szklanej błyszczącej posadzce korytarza stało mało mebli. Własciwie jedyną rzeczą, którą możnaby zaliczyć do umeblowania był wieszak na płaszcze. Dziewczyny ich nie miały, właściwie nie posiadały niczego oprocz różdżek i drobniaków w kieszeniach. I mokrych ubrań. Narcyza była bardzo miła, postanowiły więc się rozgościć i pozwoliły sobie zagłębić się w korytarzu. Oczywiście znały go już bardzo dobrze. Każda z nich ośmieliłaby się rzec, że jak własną kieszeń, gdyby nie fakt, że w końcu był to dom MALFOYÓW. I jeszcze jeden fakt byl oczywisty - Nacia znała ten dom lepiej niż one. Przynamniej to wynikalo z jej opowieści. Bo czy nei opowiadała im czasem o... Ach! Tak! To pod tym wieszakiem to robili!
- Ugh - mruknęła Angelina, a Kaajn i Christi przytaknęły. Najwyraźniej pomyślały o tym samym.
Na końcu korytarza był wielki salon, a w nim wielki kominek z wężowym obramowaniem. Palił się w nim ogień, a oprócz tego na stoliku i meblach położonych było kilka świec. To właśnie w ich świetle trzy Ślizgonki zobaczyły wysoką czarnowłosą postać.
- Bella. Witaj - powiedziala Kaajn i lekko dygnęła, a jej śladem poszły siostry Johnson.
- Och. Można się było tego spodziewać - Bellatrix Lestrange w ręce trzymałą puchar niewątpliwie z jakimś ognistym napojem, lekko się kołysała na boki. W drugiej ręce znajdowała się różdżka, jak zwykle w gotowości.
- Przyszłyśmy... po kilka rzeczy - tłumaczyła Angelina. Na szczęscie w porę przyszła matka Dracona i wybawiła je z opresji.
- Herbatki, siadajcie, siadajcie - powiedziała i zaczęła się krzątać po salonie. Nie rozumiały, dlaczego nie zrobiłą tego zaklęciem. Dla takiej czarownicy jak ona nie powinien to być żaden problem...
Tymczasem w szkole w dormitorium Kaylin Ross i Naci shirley-Sharp stała ta druga lokatorka wraz z rudowłosym czarodziejem - Georgem Weasleyem. Ludzie, u których właśnie gościły ich przyjaciółki, nazwaliby go zdrajcą krwi, ale Ślizgonki pałały do neigo co raz to większą sympatią. Szczególnei w takiej sytuacji jak teraz. Naciasta spojrzała na neigo pytająco.
- Czytać? - zapytała na głos. Nie otrzymała jednak odpowiedzi. - No czytać czy nie? - potrząsnęla listem przed twarzą rudzielca. W końcu rozwinęła zwitek papieru.
Droga Kaajn!
Nie, drogie to są rzeczy, które Ci kupuję. Ale ty zawsze bylaś najdrorzsza mojemu sercu... Chyba tak to się pisze, prawda? W każdym razie chcę ci podziękować dla wszystkie chwile spędzone razem... Ślizgońskie chwile, które na zawsze pozostaną w moim sercu, jeżeli w ogóle takowe posiadam. Jaranie na chwałę Voldemorta, pieprzenie się w schowku na miotły, kiedy Filch znajduje się dwa metry od niego i myśli, że te jęki to orgazm pani Norris spowodowany działalnością miotły trzymanej w jego zwinnych rękach... Tak, to... Ale teraz...
...
__________________
Life is wasted on the living
Ostatnio edytowane przez Nacia1234 : 06-04-2012 o 23:17.
|
|
|
05-31-2012, 00:26
|
#28
|
Omijać szerokim łukiem
Zarejestrowany: May 2007
Lokalizacja: Camelot
Posty: 1,514
|
- I co tam jest? - chciał wiedzieć George i bezczelnie zajrzał dziewczynie przez ramię.
- Nie wiem, nie doczytałam do końca. Zresztą to prywatna korespondencja, nie dla oczu osób postronnych.
Zwinęła pergamin na powrót w rulon i schowała za plecami.
- I właśnie dlatego to czytasz?
Chłopak uniósł brew i uśmiechnął się znacząco.
- To nie to samo - zaoponowała Nacia, ale doskonale wiedziała, że ma rację. To nie jej list, nie powinna go nawet otwierać, a co dopiero czytać. Po jaką cholerę w ogóle to zrobiła. Trzeba było go położyć na poduszce Kaajn i czekać aż wrócą. A potem rozpływać się nad własną przebiegłością i inteligencją, gdy one zrugane przez Malfoy'ów będą jej dziękować. Ale niee... musiała przeczytać, przecież nie była by sobą.
- Jak myślisz, kiedy wrócą? - zapytał George i bez pardonu przysiadł na łóżku dziewczyny. Rozglądał się po pomieszczeniu z wyraźnym zaciekawieniem. Wiadomo, że dormitoria Gryfonów były bardziej przytulne, za to te ślizgońskie miały... klimat. Mroczny bo mroczny, ale zawsze klimat.
- Nie wiem. Zależy jak je przyjmą.
- W sumie, to nie chciałybyśmy przeszkadzać, pani Malfoy. Poszukamy tych rzeczy i wrócimy do szkoły. - Christinie jakoś nie uśmiechało się towarzystwo tych kobiet. Zwłaszcza Belli, która w każdej chwili mogła wybuchnąć z tylko sobie znanego powodu. A wtedy stawała się nieobliczalna. Różdżka już drgała jej nerwowo w dłoni. Widocznie musiały przeszkodzić jej w opowieści.
- Ależ nie przeszkadzacie. W końcu jedziemy na tym samym wózku, dziewczęta, i zawsze miło jest mi was gościć.
- Możecie nam opowiedzieć o waszych misjach.
Oczy Bellatrix zabłysły złowrogo, gdy rzucała im wyzywające spojrzenia.
- Bello, daruj sobie. Dobrze wiesz, że nie wolno nam o nich rozmawiać, nawet z tobą. - Angelina jak zwykle miała najtrzeźwiejszy umysł.
Kobieta ponownie zapadła się w miękkim fotelu, jakby przygaszona. Zawsze miała radochę z dręczenia młodych Smierciożerców, ale te dziewczyny skutecznie jej to utrudniały. Jakoś wcale nie cieszyło jej, że mają wspaniały zapas świeżej krwi gotowej do poświęceń.
Narcyza tymczasem przyniosła nowe herbaty i kilka talerzyków z przekąskami.
Dzień dobry. Poświęćcie swoje cenne 10 sekund i kliknijcie na któregoś psiaka i wesprzyjcie schronisko. Tutaj macie link. Dziękuję za uwagę.
Ostatnio edytowane przez Christina : 05-31-2012 o 20:45.
|
|
|
06-02-2012, 11:29
|
#29
|
Moderator
Zarejestrowany: Aug 2007
Lokalizacja: Trondheim
Posty: 4,354
|
Nacię gnębiła ciekawość, ponieważ nie przeczytała listu do końca. Wiedziała jednak, że gdyby to zrobiła, wyrzuty umienia naprawdę by ją stłamsily. Czekała więc z Georgem na powrót dziewczyn, z każdą chwilą bardziej niecierpliwa. Dodatkowo dziwnie się czula przez tą sytuację z Malfoyem. Wiedziała co się stało, ale nie wiedziałą, dlaczego. Była wściekła, miala ochotę ją zabić, ale jednocześnie pryzgnębiona, aż w końcu rozplakała się. George najwyraźniej wyczuł sytuację, usiadł obok niej na łóżku i objął ją ramieniem.
- Pani Malfoy, my już pójdziemy, naprawdę... - powiedziała Angelina - tylko... czy mogę skorzystać z toalety? Gdzie ją znajdę?
- Ja ci pokażę - powiedziala Christi, która szybko załapała o co chodzi, a Narcyza tylko kiwnęła głową. Tymczasem Kaajn próbowała stworzyć pozory normalności i popijala herbatę z Narcyzą i jej czarnowłosą siostrą.
- Mmm, to jest naprawdę pyszne! - powiedziała z entuzjazmem, ktory wcale nie był fałszywy. Zajadała się przekąskami.
Angelina i Christina poszły w kierunku toalety, ale tak naprawdę rozdzieliły się na dwie strony i poszły szukać listu. Po drodze znalazly jednak inne rekwizyty Angeliny i Zabiniego. Dziwne, że do tej pory nie zostały wyrzucone albo chociaż schowane...
__________________
Life is wasted on the living
|
|
|
06-03-2012, 23:56
|
#30
|
Omijać szerokim łukiem
Zarejestrowany: May 2007
Lokalizacja: Camelot
Posty: 1,514
|
Przemierzała korytarze tak pewnie, jakby chodziła po własnym domu. Nie ma się co dziwić, spędzała tu całkiem sporo czasu, zwłaszcza jako mała dziewczynka, która nie miała jeszcze pojęcia po której stronie przyjdzie jej stać. A stała po tej złej stronie, chociaż wcale nie gorszej. Weszła do pokoju Draco, bo to pierwsze miejsce, w którym mógłby schować list, gdyby go miał. Przywitało ją jak zwykle surowe, elegancje wnętrze w kolorach czerni i srebra. Draco zdecydowanie preferował minimalizm i prostotę. Pomieszczenie znała bardzo dobrze, dlatego od razu zauważyła dużą srebrną ramkę stojącą na biurku. Podeszła bliżej o rozpoznała zdjęcie. Cała ich ekipa, na wspólnym wyjeździe. Zrobiło jej się bardzo miło, ponieważ zazwyczaj młody Malfoy nie pokazywał pozytywnych uczuć. To takie urocze.
Odwróciła się od zdjęcia i wypowiedziała zaklęcie przywołujące. Nic, kolejne wielkie nic. Gdzie do cholery jest ten list?
Angelina tymczasem wkradła się do sypialni państwa Malfoy, jednak bez rezultatów. W tym ogromnym pokoju nie był listu. W kolejnym pomieszczeniu również. Zaczynało brakować im pomieszczeń. Spotkały się na środku korytarza. Już z daleka widziały, że nic nie znalazły. Tego świstka papieru po prostu tu nie było i już. Malfoy musiał go mieć ze sobą w szkole.
- Pokój Życzeń? - zaproponowała Christina, gdy schodziły po schodach.
- To tylko jedno z wielu miejsc, ale możemy spróbować i tam.
Weszły do salonu i od razu sp[ostrzegły, że ciasteczka zniknęły z talerzyka, za to w okół Kaajn pełno było okruszków. Zresztą nadal coś przeżuwała.
- My jesteśmy już gotowe. Kaylin?
- Mhmm.. - mruknęła
Wstała, pożegnały się wszystkie i wyszły na zewnątrz.
- Macie?
Pokręciły zrezygnowane głowami. Kaajn zaczynała tracić nadzieję i w sumie była już przygotowana na publiczne poniżenie. Zamknie się na tydzień w dormitorium. Do tego czasu ktoś zadba o kolejny skandal i będzie mogła wyjść z ukrycia. Tak, to był dobry pomysł. Jedyny jaki miała, w każdym bądź razie.
Trzy głośne trzaski poinformowały okolicę, że znalazły się przed bramą Hogwartu.
Deportowały się tuż przed bramą Hogwartu i od razu poczuły, że są w tarapatach.
- Natychmiast. Do mojego gabinetu.
W każdym innym wypadku na pewno ucieszyłyby się z widoku ulubionego profesora, ale miały tą świadomość, że złamały jedna z najważniejszych reguł szkoły.
- To było naprawdę pilne. I nic nam się nie stało. - próbowała ratować sytuację Christina.
- Johnson, siedź cicho.
Chcąc nie chcąc ruszyły przed siebie czując na plecach spojrzenia Snape. Nie musiały się komunikować, wszystkie trzy wymyślały wiarygodną wersję wydarzeń, gotowe jednak poprzeć przyjaciółki.
Gdy tylko usiadł za biurkiem spuściły zgodnie głowy.
- Co było aż tak ważnego, że opuściłyście szkołę, hmm?
Jego głos mógłby zamrozić ognie piekielne.
Ostatnio edytowane przez Christina : 06-04-2012 o 19:48.
|
|
|
Narzędzia tematu |
|
Wygląd |
Wygląd liniowy
|
Zasady postowania
|
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts
kod HTML jest Wył.
|
|
|
Podobne wątki
|
Wątek |
Autor wątku |
Forum |
Odpowiedzi |
Ostatni post / autor |
SLYTHERIN
|
Angela Johnson |
Kosz |
400 |
10-08-2008 17:46 |
SLYTHERIN
|
Angela Johnson |
Kosz |
2304 |
07-08-2008 16:37 |
SLYTHERIN
|
Angela Johnson |
Kosz |
2000 |
11-25-2007 12:03 |
SLYTHERIN
|
Angela Johnson |
Kosz |
1996 |
06-14-2007 12:58 |
SLYTHERIN
|
Limonka |
Kosz |
3490 |
05-05-2007 20:18 |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:50.
|
|