Parę słów wyjaśnienia:
- Harry Potter i Voldemort znajdują się na cmentarzu z 4 części.
- Harry wpadł w w pułapkę Voldemorta.
- Harry i Voldemort są całkiem sami na cmentarzu.
Jest to mój pierwszy art i proszę o wyrozumiałość jeżeli coś jest nie tak.
Oddawajcie komentarze!!!
Harry znajdował się w miejscu tak dobrze mu znanym za swoich koszmarów, wkoło
leżało pełno ciał śmierciożerców, obok niego leżał martwy Lucjusz Malfoy i Belatriks
Lanstrange. Harry patrzył w wąskie szparki, które miały być oczami człowieka
znienawidzonego przez niego z całego serca. Był to Voldemort, obaj znajdowali się na cmentarzu obok grobu ojca Voldemorta-Toma Riddle'a.
- Znów przeciwko sobie, Harry Potterze-był to głos zimny i przerażający.
Harry'emu ciarki przeszły po plecach i intuicyjnie mocniej zacisnął dłoń na swojej różdżce.
- Tym razem nie pozwolę Ci uciec...nie popełnię tego samego błędu co ostatnio-
powiedział Voldemort z wyrazem satysfakcji na twarzy.
Coś w oddali się poruszyło, był to wąż Voldemorta, Nagini.
- Sssaja hassassi ssssajem haasssihhem-Voldemort powiedział Nagini w języku
wężów by się oddaliła.
- Jesteś tu całkiem sam. Nie ma przy tobie Dumbledore'a, ani żadnego z członków
zakonu feniksa..teraz nikt ci nie pomoże. AVADA KEDAVRA!!!!!-Harry instynktownie
uskoczył za pobliski nagrobek. Rozejrzał się dookoła i w oddali ujrzał stary dom.
Nie wiedział kto w nim wcześniej mieszkał, ale coś mu mówiło, że musi tam pobiec.
Nigdzie się przede mną nie ukryjesz. Walcz jak mężczyzna.- krzyknął Voldemort.
Harry podniósł się, wyciągnął przed siebie różdżkę i krzyknął:
- SECTUMSEMPRA!!!-jego głos potoczył się po cmentarzu, a zaklęcie ugodziło
Voldemorta, który nie zdążył go zablokować. Voldemort natychmiast wstał, nie
było widać na nim ran po zaklęciu. Harry wykorzystał moment w którym Voldemort
został ugodzony zaklęciem i puścił się pędem w stronę ruin domu.
Harry słyszał za sobą tylko głos Voldemorta, rzucającego w niego zaklęciami,
które odbijały się rykoszetem od pomników.
- CRUCIO!!!...AVADA KEDAVRA!!!...CRUCIO!!!-
krzyczał Voldemort. Harry już dobiegał drzwi domu gdy w oddali zobaczył sylwetkę postaci dobrze mu znanej. Postać zmierzała w kierunku jego i Voldemorta. Harry zatrzymał się to samo uczynił Voldemort.
- Nie, to niemożliwe...to nie może być on...to nie tak miało być!!!-krzyczał
Voldemort
Postać była już 10 metrów od nich i Harry już wiedział kto to jest. Ta sylwetka wciąż nawiedzała go w jego snach gdy spada z wieży...,a był to Albus Dumbledore.
- Panie...profesorze czy...czy... t...to pan???-wydukał Harry
- Tak to ja, ale teraz nie ma czasu na wyjaśnienia. Mamy chyba sprawę do
załatwienia-powiedział Dumbledore i spojrzał na Voldemorta.
- Ale...skąd ty się tu wziąłeś???Przecież Severus...mój wierny sługa cię zabił???-
spytał przerażony Voldemort
- Severus nie był dla ciebie tak wiernym sługom jak sądziłeś. Tylko udawał takiego
wiernego, by uzyskać dla mnie informacje o twoich poczynaniach; Upozorowałem swoją śmierć, by wszyscy myśleli, że nie żyję.-spokojnie odpowiedział Dumbledore
- Ale jak to możliwe, przecież zostałeś trafiony zaklęciem AVADA KEDAVRA...POWINIENEŚ JUŻ DAWNO NIE ŻYĆ!!!-warknął Voldemort
- Pamiętasz swojego horkruksa...pierścień Marvola?! Gdy go zniszczyłem jakimś cudem
uodporniłem się na zaklęcia niewybaczalne. Gdy to odkryłem, obmyśliłem plan na
upozorowanie mojej śmierci. Gdy Harry powiedział mi o tym co robił dla ciebie Draco
Malfoy. Poleciłem Severusowi go śledzić.Voldemort spojrzał na Dumbledore'a, który stał przed nim, tak jak by rozmawiał z dawnym przyjacielem.
- Tak, to bardzo stara magia...gdy rzucałem zaklęcia ochronne na pierścień,
wiedziałem, że tak się może stać, ale nie pomyślałem, że go ktoś znajdzie!!!-
Voldemort cofnął się do tyłu i powiedział:
- Ale nie wiesz o jednym... pierścień uodpornił cię tylko na istniejące zaklęcia
niewybaczalne, ale nie na to:
- ASTRUM MORTIS!!!!!!!!!!-krzyknął Voldemort
Cienki niebieski promień poleciał w stronę Dumbledore'a, który uniknął trafienia
tak jakby miał 15 lat. Na twarzy dyrektora było widać zdziwienie i niepokój.
-Niespodziewałeś się tego, co...to mój własny wynalazek-powiedział z radością.
-Zaklęcie to powoduje całkowity paraliż kończyn osoby trafionej zaklęciem, oprócz głowy. Osoba taka może mówić, oddychać, czuć i widzieć...swoją śmierć-dokończył Voldemort. Nagle Voldemort zaczął bez ostrzeżenia ciskać zaklęciem w Dumbledore'a.
Dyrektor unikał zaklęć, jednak już po chwili był bardzo zmęczony. Nagle Harry jak na zwolnionym tępie zobaczył jak cienki promień zaklęcia leci w kierunku Dumbledore'a, już jest kilka centymetrów od piersi Dumbledore'a...
CDN
Kolejna część już wkrótce, miejcie wyrozumiałość.