Wróć   HPN.pl > Harry Potter > Hogwart

Odpowiedz
 
Narzędzia tematu Wygląd
Stary 08-20-2009, 19:56   #11
dziobaczka89
Jeszcze zdrowy miłośnik fantasy
 
dziobaczka89 na Harry Potter Forum
 
Zarejestrowany: Aug 2009
Lokalizacja: Starogard
Posty: 131
Domyślnie

Co miała z nimi zrobić? Nie miała zielonego pojęcia. Pierwszy raz w jej błyskotliwej karierze nauczyciela miała do czynienia z bandą młodocianych recydywistów. Tak. Byli recydywistami, o czym ona profesor McGonagal była święcie przekonana. Niesfornymi łobuzami szukającymi guza, problemów i jeszcze raz guza!
Stali w rządku wpatrzeni w nią niczym sroki w gnat, jeszcze bardziej ją denerwując. Milczeli jak zaklęci, pomimo iż prosiła, błagała aż w końcu ostatkami sił, groziła wywaleniem ze szkoły. Nikt się nie złamał. Uparcie milczeli.
Przebiegła po ich twarzach, zatrzymując się na nieprzytomnej Katie.
„Muszą ją zanieść do skrzydła” przebiegło jej po głowie.
- Milczycie? – Zawtórowała cichym, melodyjnym głosem, opierając się ciężko o fotel stojący za biurkiem. – Nie chcecie ze mną współpracować. W waszym wypadku stawianie oporu nie jest wskazane. – Zamilkła napawając się idealną ciszą panującą w jej schludnym gabinecie. Zawsze uporządkowanym i cieszącym się świeżym zapachem, przesyconym jej drogimi perfumami.
Jane wykręciła oczy do sufitu. Nie uszło to uwadze McGonagal.
- Jest pani bezczelna, panno Barson. Nigdy w życiu nie miałam do czynienia z tak obrzydliwie arogancką osobą.
- Straszne. – Mruknęła półgębkiem Jane. – Zaraz się popłaczę.
Profesor McGonagal wciągnęła z głośnym świstem powietrze.
- Ona jest jak dementor. – Szepnął James nie poruszając w ogóle wargami.
Marcjusz przymknął oczy by nie wybuchnąć głośnym śmiechem.
McGonagal pasowała idealnie do roli dementora. Potrafiła wyssać wszelaki dobry humor, z każdego ucznia na dobre pare kilometrów. Ewidentnie nadawała się na tą fuchę.
- Wasza duma i buta jest doprawdy odpychająca. – Zamruczała nauczycielka. – Jakim cudem tiara przydzieliła cię do Ravenclavu, panno Barson? – Ciągnęła mętnym głosem znudzonego i zmęczonego człowieka.
- Starość pani profesor, starość ją dopadła. – Opowiedziała z szerokim uśmiechem Jane. James szturchnął ją lekko w bok.
- Obawiam się, że tiara ma rozchwiany system…
- Nie interesują mnie pańskie domysły, panie Steward. – Warknęła, ostrym niczym brzytwa, głosem. Jawnie się z niej nabijali. Rzuciła nienawistne spojrzenie Jane. Nie podobał jej się entuzjazm tej dziewczyny.
Przeniosła wzrok na Arniego, odganiając bolesne wspomnienia. Wzięła dwa głębokie wdechy, uspokajając się.
- Początkowo chciałam wam darować ten wybryk. – Przemówiła na powrót łagodnym, lekko melancholijnym głosem. – Jednakże to, co sobą przedstawiacie… - Zamyśliła się chwilę. – Tej niesubordynacji nie mogę wam puścić płazem. Jestem zmuszona dać wam wszystkim szlaban, odjąć pięćdziesiąt punktów za pogwałcenie regulaminu szkoły, który powinien być dla was święty. – Zakończyła ciężko dysząc.
- Pięćdziesiąt punktów? – Mruknęła Jane. – Nie wystarczy szlaban?
- Pięćdziesiąt punktów za każdego z was, nawet za pannę Grey, którą zaniesiecie natychmiast do skrzydła a następnie udacie się prosto do waszych dormitoriów.
Blackborn przygryzł wargi próbując ukryć ironiczny uśmieszek.
- Ma mi pan coś do powiedzenia, panie Blackborn? – Warknęła profesor McGonagal, sadowiąc się wygodnie w swoim skórzanym foteliku za hebanowym biurkiem.
- Nie może nam pani odjąć stu punktów, bo Slytheryn ma tylko czterdzieści.
Jane wstrząsnął dreszcz. Wszelkimi siłami powstrzymała wybuch śmiechu.
- A Gryffindor ma tylko pięćdziesiąt. – Zawtórował James, z trudem łapiąc oddech.
- Ravenclav również.- Uśmiechnęła się wesoło Jane.
Zdezorientowana mina nauczycielki była bezcennym widokiem.
Albus przymrużył oczy, czekając na eksplozję furii opiekunki Gryffindoru.
- Zatem… – Zaczęła, próbując powstrzymać fale napływających ją pasji. Jak ona żałowała, że nie mogła pokazać im, kto tu rządzi, traktując ich paroma mocniejszymi zaklęciami. Od razu zaczęliby chodzić jak w zegarku, a o durnych nocnych wycieczkach i atakach na koleżanki z własnego domu nie byłoby mowy. Była pewna, że to Jane Barson, pchnięta dziką żądzą i zazdrością, zaatakowała Katie Grey a te trzy bufony ją broniły. – Gryffindor traci pięćdziesiąt punktów a Slytheryn czterdzieści, Ravenclav to samo. Jutro po zajęciach zapraszam do siebie na omówienie szlabanu. Wszystko jasne? – Długie milczenie uczni upewniło ją, że zrozumieli. – A teraz wy dwoje zaprowadźcie ją do skrzydła. – Tu wskazała na Jane i Jamesa. – A wy – Tu na Arniego i Marcjusza -marsz do łóżek. – Zakomenderowała siedząc nieruchomo za biurkiem niczym słup soli.

Mroczne korytarze zamku jeszcze nigdy nie wydawały się takie przyjemne. W porównaniu z duchotą panującą w gabinecie profesor Woodrow, ciemne, wilgotne korytarze były idyllą.
„Dwie czarne plamy taszczą trzecią plamę. Tak to mniej więcej wygląda.” Pomyślała Jane walcząc z bezwładnym ciałem Katie Grey.
Szli w milczeniu. Nikt nie miał ochoty rozmawiać. Nie, dlatego, że dostali szlabany i odjęto ich domom wszystkie punkty, jakie tylko mieli, po prostu zastanawiali się, co będzie z Katie. Dostała z czterech różnych zaklęć, z czego wszystkie były klątwami.
„ Ciotka Romilda mnie zabije, jeśli się dowie, że maczałem w tym palce. Na pewno się dowie. Już po mnie.” Nasunęło się Jamesowi. Westchnął ciężko, podrzucając tłowiem Katie, która zaczęła mu się wyślizgiwać z dłoni.
Gdy w końcu dotarli pod drzwi skrzydła szpitalnego zdążyli załapać porządna zadyszkę.
- Nienawidzę takich pomieszczeń. – Burknęła Jane na widok szpitalnego wystroju pomieszczenia. – Wszędzie biało. – Mruczała do siebie.
James prychnął, kładąc ostrożnie swoją kuzynkę na najbliższym z łóżek.
Do Sali weszła pielęgniarka, Poopy Pomfrey, starsza kobieta, która ponoć bardzo dobrze znała się na uleczaniu różnych urazów - zarówno magicznych jak i nie magicznych.
- Dobry Boże. – Zakrzyczała dramatycznym tonem. Energicznie, jak na swój sędziwy wiek, podbiegła do łóżka, na którym leżała nieprzytomna Katie. – Co jej się przytrafiło?
Jane przygryzła wargę.
- Dostała z czterech klątw. – Powiedziała bezbarwnym tonem, przyglądając się swoim stopom. – Nic jej nie będzie, prawda? – Wypaliła, wstrzymując oddech. Od dawna chciała zadać to pytanie, które obijało się głuchym echem w jej głowie.
- Oczywiście, że nic jej nie będzie. – Zaperzyła się pani Pomfrey, treptając w stronę szklanej szafy, na której stało pełno różnokolorowych, szczelnie zamkniętych fiolek.
- Doprowadzi ją pani do stanu używalności? – Zapytał z nadzieją w głosie James.
- Jutro będzie zdrów jak ryba. – Wymruczała, posyłając im oskarżycielskie spojrzenie. - Prosiłabym was teraz o opuszczenie skrzydła i udania się do swoich dormitoriów.
Jane rzuciła ostatnie spojrzenie bladej jak ściana Grey, której ośle uszy i różki na czole były już sporych rozmiarów.
- Chodźmy. – Zarządził James puszczając Jane przodem.
Powlekli się w stronę schodów by nimi dostać się na siódme piętro, gdzie mieścił się ich Pokój wspólny.
- Spójrzmy na to z jaśniejszej strony… - Mruknął James, gdy pokonywali kolejne stopnie. – Przejdziemy do historii Hogwartu, jako jedyny przypadek, kiedy McGonagal musiała odjąć mniej punktów, niż zamierzała.
Ich śmiech rozniósł się echem po korytarzu.
- Chce nas utemperować tym szlabanem i odjęciem punktów. – Prychnęła Jane.
- Wiesz Jane… - James zamyślił się. – Ona ma swój świat. Nie lubi nas, bo w szkole była typem kujona, nie potrafiła się wyluzować…
- Ona nas nienawidzi i wcale nie próbuje tego ukrywać.- Pokiwała z uznaniem Jane.
-Ale też się z tym nie obnosi. – Zauważył trafnie James.
- Idę spać. – Zaanonsowała Jane, gdy dotarli pod wejście do domu Ravenclav.
- Gdybyś zamierzała wybrać się na nocną przechadzkę, daj znać. Chętnie ci potowarzyszę. Chyba, że obleciał cię strach po dzisiejszej gonitwie? – Zawołał James zmierzając się z Jane.
Jane prychnęła rozbawiona.
- Przecież wiesz, że nie dam spokoju McGonagal.
- Nie zapomnij o Irytku. – Zarechotał, oddalając się w ciemna otchłań.
- Nim zajmiemy się w pierwszej kolejności. – Szepnęła do siebie. Przeszła energicznie do opustoszałego Pokoju wspólnego pełnego zużytych foteli.


Lorcan patrzył na Jane ze zmarszonymi brwiami.
- Powiedziałaś, że wysłała tylko listy do rodziców.
Jane zarumieniła się lekko.
- Skłamałam.
- A ten cały płacz?
- Udawałam. – Wzruszyła ramionami, unikając wzroku kolegi. – Lorc, daj spokój, tylko ty jeden jeszcze, jako tako mnie lubisz…
- Dobrze powiedziane. Jako tako. – Prychnął rozeźlony.
- Staniesz po mojej stronie jak mnie te kruczyła dopadną? – Zatrzepotała zamaszyście rzęsami.
Lorcan skrzyżował dłonie na klatce.
- Pod jednym warunkiem.
Jane uśmiechnęła się jadowicie.
- Nie, kochany. Nie będę twoją dziewczyną. – Odparła, wzdychając ciężko.
Chłopak wybuchnął ironicznym śmiechem
- W twoich snach Jane, w twoich snach! – Zawołał, patrząc na nią w połowie rozbawiony.
Jane przyglądała mu się uważnie.
- Pomożesz mi uważyć amortencję.
Jane spojrzała na niego z ukosa.
- Nie dla mnie. – Zaperzył się, pod ostrzałem spojrzeń dziewczyny.
- Jasne. Każdy tak mówi. – Odparła, wyciągając rękę, która Lorcan ochoczo potrząsnął.


// Taka moja natura, że jak już coś piszę, to piszę dłuugo... postaram się pisać krócej //

Ostatnio edytowane przez dziobaczka89 : 08-20-2009 o 20:01.
dziobaczka89 jest off-line   Odpowiedź z cytowaniem
Stary 08-21-2009, 08:22   #12
KaroLh
Praktykant Voodoo
 
KaroLh na Harry Potter Forum
 
Zarejestrowany: Jan 2009
Lokalizacja: File Island
Posty: 529
Domyślnie

- Dobra, jak się nie uda go uwarzyć, tomuszę go jakoś inaczej zdobyć ... chyba, że ... - zerknął na rozwieszoną mape Hogwartu na tablicy, szukał czegoś przez chwilę. - Snape ma w swoim składziku różne eklisiry, tylko trzeba ...
Jane popatrzyła na niego, a potem roześmiała się. Cóź, śmiała się dość długo, jak na kogoś takiego. Lorcan chciał się spytać z czego się śmieje, ale po schodach na dół zszedł Karol. Był już ubrany i powędrował do nich.
- O czym tak rozmawiacie, hę ? - spytał się zaciekawiony, bo słyszał te śmiechy. - Z czego się tak śmiałaś ?
Jan już się powstrzymała od dalszego śmiechu. Opowiedziała mu całą historię o Katie i McGonagall. Karol słuchał jej z taką miną, jakby miał iść na wojnę, sam jeden z Ślizgonami. Kiedy się otrząsnął popatrzał na nich.
- I się śmiałaś z tego planu mojego braciszka ? - zapytał rozradowany brat.
Jane pokiwała głową. Spojżała na zegarek.
- O mój Boże ! - Lorcan spadł z fotelu. Jane głośno krzyknęła, że Karol się wzdrygł. - Zaraz przegapimy śnadanie. Szybko.
Zebrali się i poszli coś zjeść zanim będą musieli wytęrzać mózg na zielarstwie.

Ostatnio edytowane przez KaroLh : 08-21-2009 o 08:33.
KaroLh jest off-line   Odpowiedź z cytowaniem
Stary 08-21-2009, 09:07   #13
DeathlyFly
Świr wymagający opieki
 
DeathlyFly na Harry Potter Forum
 
Zarejestrowany: Aug 2009
Lokalizacja: Kosmos ?
Posty: 343
Domyślnie

Po zjedzeniu pysznego śniadania ( tosty i sok z dyni oraz jakieś magiczne przysmaki ), trójka Krukonów powędrowała na Zielarstwo. Uczyli się na nim o magicznych drzewach, które są pożyteczne i które można zakfalifikować do niebezpiecznych. Profesor Sprout przyniosła na lekcje miniaturkę wierzby bijącej, jeden z uczniów z Slytherinu przybliżył się do niej i został zadrapany. Później musieli powędrować na Astronomię. Nie była to zbyt trudna lekcja, lecz niektórym sprawiało trudności nauczenie i spamiętanie księżyców poszczególnych planet .Profesor Sinistra była raczej lubiana. Po Astronomi czekało ich piekło. Następną ich lekcja to Eliksiry i Snape w głównej roli. Lorcan bardzo kochał eliksiry, ale Snape jakoś tego nie zauważał. Po tym, jak na tej lekcji odpowiedział na 2/3 pytań nie dostał pochwały ani punktów. Musiał porozmawiać z nim po lekcji. Zadzwonił dzwonek. Wszyscy uczniowie wszyli z sali, oprócz Lorcana, Karola i Jane.
- Co ty chcesz zrobić ? - spytała z poirytowaniem Jane. - Będziesz gadał z Snape'm o amortencji ?
- Nie, idźcie na obiad, znajdę was. - oni nie ruszali się. - Zaraz przyjdę !
Jane i Karol szybko wyszli na obiad. Snape odwrócił się i dostrzegł Lorcana.
- Co ty tutaj jeszcze robisz, Furey ? - spytał złowieszczo, nie patrzył teraz na niego, lecz przyrządzał jakieś eliksiry.
- Eee ... panie profesorze, bardzo się staram na pańskich lekcjach, lecz ... - zatkał się.
- Lecz CO ?
- No, pan tego nie dostrzega, tylko faworyzuje Ślizgonów ... - popatrzył na eliksir obok Snape. - Co to ? Czy to eliskir, który leczy z magicznych ran ? Dla kogo ?
- Zjeżdżaj stąd FUREY ! Już cię tu nie ma ! - Lorcanowi nie trzba było powtarzać , pomknął na obiad. Gdy skączyli jeść, opowiedział im o tym eliksirze. Nie wiedzieli dla kogo jest, ale zaciekawili się tym. Szybko musieli popędzić na ulubiony przedmiot Lorcana, czyli Zaklęcia. Uczył ich własny opiekun. Musieli opanować zaklęcie przywołujące. Po chwili profesor Flitwick poprosił do siebię Jane.
- Panno Barson. - zaczął Flitwick. - Profesor McGonagall opowiedziała mi o tym zdarzeniu z ostatniej nocy. Muszę powiedzieć, że bardzo na pannie się zawiodłem. Jesteś Krukonką i ...
- Powiedziała, profesor McGonagall, że tiara jest już stara, więc ...
- Nie przerywaj mi kiedy mówię ! - nigdy chyba nie widziano Flitwicka w takim stanie, był czerwony na twarzy. - Jeszcze raz taki wybryk, to porozmawiamy o twojej przyszłości w tej szkole. Gdy zaklęcia dobiegł końca, a kolacja została wchłonięta przez uczniów, Lorcan wyczarował ognisko na środku pokoju wspólnego Krukonów.
Jane z smutną miną powędrowała na swoje miejsce.
__________________
http://img829.imageshack.us/img829/3...cc84d8e0b4.png
I don't need a parachute
Baby, if I've got you
Baby, if I've got you
I don't need a parachute
You're gonna catch me
You're gonna catch if I fall
Down, down, down
DeathlyFly jest off-line   Odpowiedź z cytowaniem
Stary 08-22-2009, 15:22   #14
dziobaczka89
Jeszcze zdrowy miłośnik fantasy
 
dziobaczka89 na Harry Potter Forum
 
Zarejestrowany: Aug 2009
Lokalizacja: Starogard
Posty: 131
Domyślnie

// Rozumiem, że Lorcan i Furey to jedna i ta sama osoba...bo kurczę, lekko zamuliłam //




- Te Lorcan. - Mrugnęła Jane doganiając kolegę na korytarzu. - Nie podoba mi się ten nasz układ.
Chłopak podniósł lewą brew.
- A to ci nowość. - Odparł na wydechu.
- Karol mi zdradził to i owo.- Odparła zdawkowym tonem, przyglądając mu się uważnie.
Furey prychnął zjadliwie.
- Bardzo inteligentna odpowiedź. - Mruknęła złośliwie Jane, zerkając z pod byka na rozzłoszczonego Lorcana. - Czyli miał rację. Bujasz się w pięknej Cecil...
- Jakiej Cecil? - Przerwał jej brutalnie.
- Cecilinda-Wielka-Pinda. Nie udawaj, że nie wiesz, o kim mowa...
- Nie wiem.
Jane westchnęła ciężko, idąc ramię w ramię z Krukonem.
- Ale ja wiem i wystarczy. Nie zgadzam się...W ogóle w głowie mi się nie mieści...Przecież to nie fair...
- Skończ. Nie wiem skąd masz takie informacje...ale mogę cię zapewnić, że jesteś w błędzie. Ty i ten twój informator...
- Karol. - Wtrąciła zjadliwie Jane. - ... od niego mam te informacje. Po co ci eliksir?
- Nie wiem. - Odparł szczerze.
Jane wstrzymała wybuch śmiechu.
Chłopacy, to takie dla nich typowe. Żądasz informacji, a oni nigdy nic nie wiedzą.
- Nie musisz ważyć tej głupiej amortencji. - Wzruszył ramionami, mierzwiąc bezmyślnie swoje włosy. - Chciałem coś w zamian. Wiesz, za to,że cię będę bronił.
-Jane spojrzała na niego ukradkiem, nie mogąc powstrzymać głupkowatego uśmieszku.
- Dzisiaj mam szlaban... - Zaczęła zdawkowo. - Ale jutro James obiecał, że poszuka dla mnie miejsca, do uważenia tego dziadostwa.
- Nie musisz... - Odparł szybko Lorcan.
- Ale chcę. - Odparła filuteryjnie.
- Steward będzie nam towarzyszyć podczas warzenia? - Zapytał niby od niechcenia, gdy dotarli pod bibliotekę.
- Polubicie się. On jest naparwdę śmieszny...I te jego lepkie ręce. Cudo!
- Tak, bardzo śmieszne. - Szepnął do siebie. - Połowa dziewcząt w Hogwarcie za nim lata.
- James zna się na rzeczy, wierz mi. Zawinie każdy składnik Snape'owi... a po drugie zna każdą szczelinę Hogwartu. - Wzruszyła ramionami, wtapiając się między regały, wypełnione książkami.
Oboje kochali książki. Biblioteka, zwana żartobliwie Świątynią kujonów, była dla Jane idyllą. Lorcan podzielał jej zapał.
Mogliby utonąć w zapomnieniu wśród tych starych, ster, ton papieru. Zapach starych ksiąg odurzał umysł Jane.
"Lepsze niż Chateau Lafitte", pomyślała rozmarzona Jane, pociągając głośno nosem. " Jesteś zboczona! Papierofilka!", Rzucił jej głosik.
- Chciałem cię lepiej poznać. - Wydusił z siebie Lorcan, podchodząc Jane od tyłu. - To chyba nic złego, prawda?
Barson odwróciła się na pięcie, spotykając wpatrzone w nią brązowe oczy. Miał groźnie, zmarszczone brwi i wpatrywał się w Jane z wyczekiwaniem.
- Nie, chyba nie. – Odparła z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
- Wybierz jakiś inny eliksir. - Uśmiechnął się nie, co pewniej do dziewczyny.
- Proponuję Eliksir dla nieśmiałych. – Westchnęła lekko romzarzna. – Mam z nim problem. – Dodała, widząc, pytające spojrzenie Lorcana. – Jest bardzo trudny do uważenia. Składniki, cała ta, zawiła receptura, są bardzo wyszukane.
Wpatrywali się w siebie w milczeniu
- James nazywa ten eliksir dla palantów. – Dorzuciła od niechcenia, wracając do skanowania tytułów ksiąg spoczywających na regałach.
- Jaki ten Steward jest bystry. – Prychnął ironicznie Furey.
- Dlatego jest w Gryffindorze. – Uśmiechnęła się szatańsko Jane. – A my, jako elita umysłów ścisłych, wyższa inteligencja, nadludzie, nazwij nas jak chcesz, jesteśmy w Ravenclavie.
-Amen. – Zakończył z rozbawieniem Furey.


/ Deathlyfly, czy ten post mieści się u ciebie w kanonie " krócej"?/
dziobaczka89 jest off-line   Odpowiedź z cytowaniem
Stary 08-22-2009, 20:15   #15
DeathlyFly
Świr wymagający opieki
 
DeathlyFly na Harry Potter Forum
 
Zarejestrowany: Aug 2009
Lokalizacja: Kosmos ?
Posty: 343
Domyślnie

// Szkoda, że nie umiem pisać tak dobrze tych historyjek, tak jak ty, ale co począć ?//

Nastał następny dzień, mieli dziś uwarzyć ten eliksir. Lorcan myślał, że James'owi nie uda się ukraść tych składników, bo Snape pewnie go przyłapie. Wybiła godzina ich spotkania, niedaleko składziku Snape'a. Lorcan i Jane czekali na tego całego Stewarda. James miał tu być 10 minut temu. Jane była całkowicie przekonana, że musiał się zagapić.
- Po prostu nas wystawił, nie ma co na niego czekać. - Czepił się jej Furey. - Dupek, wiedziałem, że oleje nas.
Panna Barson zrobiła taką minę, jakby ktoś przebił ją mieczem.
- Poczekajmy jeszcze 5 minut, on na pewno przyjdzie, zobaczysz. - Broniła się zjadliwie. - Prawdę mówiąc nigdy mnie nie zawiódł ?
Lorcan popatrzał na nią wzrokiem szalonego naukowca.
- Nigdy ? Ciebie ? W ogóle ... co ?! - Nie wiedział co sam mówi i co chciał jej przekazać. - Ale on ...
Zamilkł, ponieważ usłyszeli kroki na korytarzu. Jane oznajmiła mu trumfująco, że to właśnie idzie James. Ale zaraz im mina zrzadła, bo prowadził go Snape, trzymając za kołnierz bluzki. A jednak mu się nie powiodło.
- Pytam się ciebię jeszcze raz, Steward ! Co robiłeś w moim składziku na eliksiry, co ? - pytał krzycząc zwłowieszczo. Teraz był moment prawdy, czy ich wyda, czy będzie miał honor i odwagę nie wsypać kolegów. - Jeśli nie odpowiesz to dostaniesz szlaban do końca semestru !
Lorcan wymienił się zdaniem z Jane, czy James ich wsypie. Furey oczywiście przystanął przy tym, że James nie ma odwagi by ich obronić, ale Jane zażarcie go broniła.
- Ja chciałem sprawdzić co tam było, przysięgam... - jęknął. Snape uśmiechnął się.
- Gryffindor traci 30 punktów, a ty Steward masz szlaban w każdy poniedziałek o 19, do końca semestru, rozumiesz ? - uczeń pokiwał głową. Chyba profesor McGonagall to uślyszała i podeszłą do nich.
- Witam Severusie, jakim czynem na szlaban zasłużył sobię pan Steward ? - zapytała z ciekawością i patrzała to na Snape, to na Jamesa.
- No więc, Steward wkradł się do mojego składzika na eliksiry i chyba chciał coś ukarść.
- Steward, czy to prawda ?
- Tak, pani profesor....

***

Lorcan z zrezygnowaniem usiadł na fotelu i westchnął. Wiedział, że mu się to nie uda.
- A nie mówiłem ? - wytknął jej Lorcan. - Wiedziałem.
- To nie jego wina. Przecież to tylko przypadek, że Snape go nakrył. - Broniła go Barson.
- Może, dobra ja idę dokończyć esej z Eliksirów na temat eliksiru kurczącego.
Ziewnął i wyszedł.

__________________
http://img829.imageshack.us/img829/3...cc84d8e0b4.png
I don't need a parachute
Baby, if I've got you
Baby, if I've got you
I don't need a parachute
You're gonna catch me
You're gonna catch if I fall
Down, down, down
DeathlyFly jest off-line   Odpowiedź z cytowaniem
Stary 08-22-2009, 21:07   #16
dziobaczka89
Jeszcze zdrowy miłośnik fantasy
 
dziobaczka89 na Harry Potter Forum
 
Zarejestrowany: Aug 2009
Lokalizacja: Starogard
Posty: 131
Domyślnie

- Jane jak mogłaś narazić Jima na niebezpieczeństwo. – Warknęła Katie, zawzięcie robiąc kleksy w swoim wypracowaniu.
- Nie chciałam. – Mruknęła cierpliwie Jane.
- Ciesz się, że cię nie wsypał. – Prychnął Arnie, huśtając się nerwowo na krześle.
„ Żebyś tak zarył o ziemie”, warknęła w myślach Barson, siedząc nienaturalnie wyprostowana.
- James nigdyby mnie nie wsypał, a ja jego. – Fuknęła, robiąc obrażoną minę.
- Ale tego Gurey’a mógł. – Odparował Arnie.
- Nie, nie mógł. Nie Gurey’a tylko Furey’a – Odburknęła Jane, rzucając ukradkowe spojrzenie Lorcanowi i jego bratu, pochylonymi nad pracami domowymi. – Wiąże nas układ.
- Dupa, nie układ…zresztą, co to za układ. – Warknął Arnie, przestając się kołysać na krześle.
- Skończy się jak uwarzymy eliksir.
- A z jakiej okazji macie ten układ? – Zainteresowała się Katie, zerkając z przerażeniem na swój pergamin. Nie można niego było nic wyczytać.
Sama Katie, wyglądała dobrze. Nie było ani śladu po klątwach, którymi została potraktowana.
- Jest najbardziej popularnym chłopakiem w Ravenclvie. Wspaniały uczeń, doskonały szukający…
- Możesz zachować te pochwały dla siebie. – Machnął zawzięcie ręką Arnie. – Mdli mnie jak słyszę… jak go wychwalasz pod niebiosa. James’owi też tak trujesz o tym Gurfey’u?
- Na iberyjskie gumochłony, Furey! Człowieka aż ręce świerzbią żeby ci przywalić czymś bardzo, bardzo ciężkim. – Warknęła Jane, piorunując Ślizgona wzrokiem. – Jesteś niemożliwy. Chodziło mi o to, że Ravenclav stracił wszystkie punkty, z mojej sakramenckiej głupoty. Lorcan, powoławszy się na świętą naszą Rovene, nację inteligentnych czarownic, wpuścił uczniaków-kurkoniaków w maliny, odciągając uwagę od tego, co naćważyłam.
- Wzruszające. – Prychnął Arnie, udając, że ociera łzy.
- Idę do Jamesa. Tak się składa, że mamy razem szlaban. – Jane wstała. W oczach paliły jej się niezdrowe ogniki. – A wy, co macie dzisiaj wolne?
Katie, gorączkowo zaczęła zbierać arkusze ze stołu. Arnie przyglądał się z niechęcią Lorcanowi i Karolowi.
Jane o nim nigdy nie wyrażała się pochlebnie. Strasznie go, to irytowało.
Wzrok Furey’a i Arniego się spotkał. W milczeniu, pojedynkowali się na wzrok.
- Daj spokój Lorc – mruknął Karol. – To palant.
- Zabawne. – Fuknął, z coraz większym zawzięciem miażdżąc przeciwnika. – To samo właśnie o nim pomyślałem. Nie wiem, dlaczego Jane się z nim trzyma.
- Bo James się z nim trzyma. – Odparł niedbale Karol. – Taka mała analogia. – Uśmiechnął się do brata. – Ten Steward nie jest taki zły, skoro was nie wsypał.
- Kogo on obchodzi. Jest gryfonem. – Odparł zjadliwie Furey.
Arnie popychany, szturchany przez Grey i Barson,w końcu poległ w pojedynku i ruszył za dziewczynami.
- Gryfoni są porządku. Demelza jest w Gryffindorze. – Wzruszył Ramonami uśmiechając się z nonszalancją.
Furey odchylił się do tyłu, jego ręka bezwiednie powędrowała do włosów, mierzwiąc je lekko. Dziewczyny, kilka stolików obok, zachichotały, zwracając uwagę chłopaków.
- Demelza Watts? – Mrugnął z szelmowskim uśmiechem. – Ta zgrabna blondyneczka z męskim zarostem na twarzy? – Wybuchnął gromkim śmiechem, ściągając na siebie gniewne spojrzenie pani Pince, siedzącej przy swoim biurku.
Karol przygryzł wargę ze złości.
- To jej koleżanka. Delma… - Widząc pytające spojrzenie brata, wyjaśnił krótko. – Pozwoliła mi się tak nazywać.
- Delma …a może masmix? Dlaczego od razu nie zaczniesz na nią wołać Margaryna? – Zakpił Lorcan, kręcąc niedowierzająco głową na naiwność brata.
- Jest czarownicą. Nie zna się na mugolskich smarowidłach. – Zarechotał zarumieniony.
- Super stary. Nie chciałbym od ciebie pobierać metod podrywania. – Szepnął, nachylając się konspiracyjnie w stronę brata. Chichot dziewcząt nie cichł. Nerwowo zerkały na dwójkę, przystojnych krukonów. – Nie sądzisz, że są wsiańskie?
- Sam jesteś wsiański. – Odparował do brata, powracając do wypracowania dla Snape’a.
Lorcan przyglądał mu się dłuższy czas w milczeniu, zerkając ukradkiem na śmiejące się dziewczyny.
Jego brat się zabujał. To ci dopiero checa!
dziobaczka89 jest off-line   Odpowiedź z cytowaniem
Stary 08-23-2009, 18:21   #17
KaroLh
Praktykant Voodoo
 
KaroLh na Harry Potter Forum
 
Zarejestrowany: Jan 2009
Lokalizacja: File Island
Posty: 529
Domyślnie

Kiedy Lorcan dokończył pisać esej dla Snape'a, zerknął ukradkiem na Proroka Codziennego i przeczytał artykuł, który nazywał się ''Dementorzy Na Wolności''.

Ostatnie władze Azkabanu donoszą,
że parę dementorów
zbuntowało się i ukciekło z Więzienia.
Nie wiadomo dlaczego to zrobili,
ale minister Magii, Korneliusz Knot ostrzega,
że mogą napadać na mugoli i
czarodziejów na ulicach.
Poinformowano o tym odpowiednie osoby.
Wykfalifikowani magowie szukają zaginionych
dementorów, by zapobiec jakich kolwiek atakom.

Cóż, dementorzy może są groźni, ale co to dla niego. Właściwie nie wiedział, jak się z nimi walczy. Podszedł do innych i zapytał.
- Ej, wiecie, że demenorzy uciekli z Azkabanu ? - pytał ich z lekkim zaniepokojeniem.
Obróciła się do niego Jane. Wzięła od niego Proroka i przeczytała im na głos. Uczniowie prychali i wymieniali się zdaniem. Pewien chłopak, o imieniu Joe skomentował to.
- No to mogą nas zaatakować w Hogwarcie ? Jak z nimi walczyć - chizteryzował.
Karol pukał się w głowę.
- Przecież tutaj nie może dostać się nikt obcy, bo szkołę chronią potężne zaklęcia, Dumbledore nie da nikomu się tu wtargnąć. - Skarcił go. - A co do walki... pokona ich zaklęcie Patronusa.
Wszyscy patrzeli na niego jak na przygłupa.
- No więc, patronus to zmaterializowane szczęście, czyli przeciwność dementora.Oni wysysają z ciebię wszystkie szczęśliwe wspomnienia.
Karol szłyszał szepty Krukonów.

//Fly dziś chyba nie napisze, bo zmęczony jest i to bardzo.//
KaroLh jest off-line   Odpowiedź z cytowaniem
Stary 08-25-2009, 19:29   #18
DeathlyFly
Świr wymagający opieki
 
DeathlyFly na Harry Potter Forum
 
Zarejestrowany: Aug 2009
Lokalizacja: Kosmos ?
Posty: 343
Domyślnie

Myśleli kto tu by mógł nauczyć ich wyczarować patronusa. Może profesor od OPCM-u, może ktoś z uczniów, a może sam Albus Dumbledore. Nikt nie miał pomysłu, więc pierwszy odezwał się Lorcan.
- Słuchajcie, wiem kto może nauczyć was zaklęcia Patronusa. - powiedział nieśmiało, wiele twarzy zwróciło się ku niemu.
- No więc kto ? - spytał jeden z uczniów.
Chłopak podniósł głowę.
- Tak się składa, że ja... - urwał, bo słyszał głosy zaciekawienia. - To pokazać wam ?
Jane przytaknęła i Furey wyciągnął różdżkę.
- Więc, chodzi o to, żeby pomyśleć o czymś szczęśliwym i skupić się na tym. - tłumaczył. - Jak już się na tym skupicie, to krzyknijcie Expecto Patronum. - Podniósł różdżkę wyżej i krzyknął. - Expecto Patronum ...
W pokoju pojawił się srebrny wilk i biegał w kółko. Lorcan słyszał głosy podziwu, więc spytał się kto chce spróbować. Zgłosili się wszyscy.

//Omg, nie mogę nic wymyślić. Nie mam też wiele czasu bo cały czas z kumplami jeżdżę na piwo i rowerem, dzisiaj tylko 4,5 godziny. W niedziele było gorzej...//
__________________
http://img829.imageshack.us/img829/3...cc84d8e0b4.png
I don't need a parachute
Baby, if I've got you
Baby, if I've got you
I don't need a parachute
You're gonna catch me
You're gonna catch if I fall
Down, down, down
DeathlyFly jest off-line   Odpowiedź z cytowaniem
Stary 08-29-2009, 16:07   #19
KaroLh
Praktykant Voodoo
 
KaroLh na Harry Potter Forum
 
Zarejestrowany: Jan 2009
Lokalizacja: File Island
Posty: 529
Domyślnie

// Coś zastygliście ... //

Katie była następna w kolejce. Lorcan udzielał im wskazówek, co dokładnie mają zrobić. Dziewczyna zastanawiała się na najszczęśliwszym wspomnieniem ze swego życia. Może dzień w którym przybyłam do Hogwartu lub wycieczka po zamkach w Szkocji... hmm... nie wiem... wybiorę chyba pierwszy dzień w Hogwarce. Gdy już postanowiła, Furey dał jej znać, żeby zaczęła. Podniosła głowę i różdżkę.
- Expecto Patronum ! - Nic się nie stało. Patrzyła zawiedzionym wzrokiem i usiadła na fotelu. - Jestem do niczego, czemu mi się nie udało ?
Lorcan podszedł do niej i powiedział :
- Może wybrałaś za mało szczęśliwe zdarzenie, a tak wogóle o czym myślałaś ?
- No o pierwszym dniu w Hogwarcie - Odpowiedziała nieśmiale. - Może teraz wybiorę podróż po mrocznych zamkach w Szkocji...
Lorcan pokiwał i powiedział, żeby jeszcze raz spróbowała. Jej różdżka była wysoko, ale gdy znów krzyknęła ''Expecto Patronum'', nic też się nie wydażyło.
Teraz chciała spróbować Jane. Była bardzo pewna siebię i mówiła wciąż w duchu, że jej się uda.
- No to pokaż nam co potrafisz, Jane. - Dopingował ją Lorc, a Karol powiedział jej - Jeśli się ci nie uda to się nie popłacz ...
KaroLh jest off-line   Odpowiedź z cytowaniem
Stary 08-29-2009, 16:41   #20
DeathlyFly
Świr wymagający opieki
 
DeathlyFly na Harry Potter Forum
 
Zarejestrowany: Aug 2009
Lokalizacja: Kosmos ?
Posty: 343
Domyślnie

- Expecto Pattroneum ! - wyjąkała, wiadome było, że nic z tego nie wyszło. - Dobra spróbuje jeszcze raz, uwaga ! Expecto Patronum !
No i stało się. Za drugą próbą, Jane wyczarowała nie w pełni patronusa, lecz coś szarego, tak jakby szarą chmurę. Był to wyśmienity początek. Na koniec okazało się, że tylko Lorcan potrafił wyczarować Patronusa, którym był wilk, Karol i Jane wyczarowali, tylko kłębki srebrnego dymu. Pogratulował im i podziękował.
- No i w końcu koniec tego przedstawienia. - powiedział z ulgą Lorcan. - Już myślałem, że łeb mi rozsadzi. Ale udało mi się wyczarować patronusa...
- I mnie coś srebrnego ... - szeptała z podnieceniem Jane.
- Tak, można zaliczyć to do udanego treningu, więc ...
- I mnie coś srebrnego ... - powtarzała wciąż.
- Dobra, weź się uspokój, bo cię spetryfikuję. - warknął Karol. Odszedł od nich i powędrował czytać jakąś książkę.
__________________
http://img829.imageshack.us/img829/3...cc84d8e0b4.png
I don't need a parachute
Baby, if I've got you
Baby, if I've got you
I don't need a parachute
You're gonna catch me
You're gonna catch if I fall
Down, down, down

Ostatnio edytowane przez DeathlyFly : 08-29-2009 o 16:48.
DeathlyFly jest off-line   Odpowiedź z cytowaniem
Odpowiedz

Narzędzia tematu
Wygląd

Zasady postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni post / autor
# Ravenclaw # Vayamess Kosz 132 01-17-2010 18:05
~Ravenclaw~ InsygniaŚmierci Kosz 19 03-30-2009 15:24
Ravenclaw. Vemyana Kosz 3 01-13-2009 21:50
Ravenclaw Dziedzic Gryffindora Kosz 126 05-18-2007 13:46
RAVENCLAW Ginny_Weasley12 Kosz 20 04-08-2007 20:23


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:26.

Powered by vBulletin® Version 3.7.3
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.