Lenny poszła spać, a całą reszta siedziała, czekajac na kolejne objawienie Voldemorta. Jednak on się nie pojawiał, nie aportował się w pomieszczeniu całą noc. Po 4, kiedy nadszedł czas na wschód słońca, Lenny, oczywiście wyspana, wstała i zeszła na dół. Wypiła napar w dynii. Cała reszta Śmierciożerców spałą na podłodze, na fotelach, na kanapie, na stole, oraz pod wymeinionymi przedmiotami.
- Wstawać - zawołała rozentuzjazmowana Śmierciożerczyni i rzucała wszystkim po kolei ich płaszcze, które wcześniej pozostawili na wieszaku. - Idziemy po Pottera.
Rozległy się pomruki niezadowolenia, ale jednak wszyscy grzecznie wstali i deportowali się do Hogsmeade. Jakei było zdziwienie mieszkańców wioski, kiedy zobaczyli z tuzin ubranych na czarno czarodziejów, bladych, niewyspanych, niezadowolonych, złych, głodnych, żądnych, idących ścieżką w dół do Hogwartu. A Słońce już miało wschodzić...