|
01-02-2014, 20:02
|
#1
|
Mięso armatnie
Zarejestrowany: Jan 2014
Posty: 2
|
Od nowa. Albus.
Hej, wstawiam początek mojego opowiadania/książki o przygodach syna Harry'ego - Albusa. NIestety za dużo tekstu więc dodam w dwóch częściach. :/
Rozdział 1 (nie cały)
Albus Severus Potter wszedł powoli do czerwonego pociągu - ekspresu do Hogwartu. W momencie gdy jego matka zatrzasnęła za nim drzwi przecisnął się razem z kuzynką Rose przez tłum uczniów do okna, żeby ostatni raz przed Bożym Narodzeniem spojrzeć na rodzinę. Na peronie stała jego mama Ginny, ojciec Harry, młodsza siostra Lily oraz wujkowie Ron i Hermiona ze swoim synem, wszyscy uśmiechali się i machali w stronę Albusa i Rose. Pociąg zaczął powoli ruszać, Harry szedł peronem razem z ojcem Rose, reszta rodziny została w tyle. Al machał energicznie ręką wpatrzony w ojca, aż zniknął mu z oczu za zakrętem. Reszta uczniów odchodziła powoli od okien, krzątając się po pociągu w poszukiwaniu swoich znajomych i wolnych przedziałów. Albus jednak cały czas tkwił przy szybie, z głową skierowaną w miejsce w którym zniknął ojciec. W duchu czuł, że będzie tęsknił za rodzicami i Lily, przyzwyczaił się do ich ciągłego towarzystwa, szczególnie młodszej siostry.
- Al... - powiedziała cicho Rose, wyrywając Ala z zamyślenia. Natychmiast się odwrócił i zobaczył, że korytarze są już prawie puste. Spojrzał prosto w duże, zielone oczy kuzynki, ktora patrzyła na niego niespokojnie. - Wszystko w porządku?
- Tak - skłamał szybko. Cały czas wpatrzony w dziewczynkę, uświadomił sobie, że przecież ona jedzie z nim do Hogwartu i jego starszy brat też. Od razu po tej myśli poczuł się lepiej, może nie ma Lily i rodziców, ale James i Rose oraz jak miał nadzieje nowo poznani koledzy powinni mu wystarczyć. W końcu marzył o wyjeździe do Hogwartu od dobrych kilku lat. Ogarnęło go podniecenie na myśl o nadciągającej przygodzie, sam siebie zdziwił tą nagłą zmianą nastroju - Tak, wszystko w najlepszym porządku - powiedział uśmiechając się szczerze do Rose. Dziewczynka patrzyła się na niego jeszcze przez chwilę niespokojnie, ale zaraz rozpromieniła się i odwzajemniła uśmiech.
- Chodź! Przez twoje zadumanie nie znajdziemy żadnego wolnego przedziału - upomniała go i ruszyła korytarzem na poszukiwania, Albus za nią.
Po dłuższym czasie, gdy doszli już prawie do końca pociągu, znaleźli pusty przedział. Z ulgą rozsiedli się w miękkich siedzeniach przy oknie naprzeciwko siebie.
– Ciekawe gdzie jest James – powiedział Albus z nutą zazdrości w głosie. James Syriusz Potter był starszym o 2 lata bratem Ala, zawsze otoczony był grupką licznych znajomych, zabawny i zdecydowanie bardziej śmielszy od Albusa, onieśmielał często swojego młodszego brata. Do czego ten oczywiście nigdy na głos by się nie przyznał.
– Na pewno siedzi gdzieś ze znajomymi – odpowiedziała Rose, ale widząc zawiedzioną minę Albusa dodała szybko – spokojnie, pewnie do nas zajrzy.
– Pewnie… - powtórzył po kuzynce i spojrzał w milczeniu przez okno, oglądając mijane przez pociąg pola. Zawsze był trochę w cieniu starszego brata, bał się, że nie znajdzie tak jak on wielu znajomych. Nie uważał się za szczególnie zabawnego czy towarzyskiego, co mogło być dużą przeszkodzą w zdobyciu nowych kolegów. Dziewczynka zmieszana nagłym milczeniem, zaczęła gorączkowo grzebać w torbie podręcznej.
– Chcesz? – wypaliła szybko przerywając niezręczną cieszę. Albus spojrzał na nią i natychmiast się rozchmurzył, Rose wyciągała do niego rękę z plastikową torebkę wypełnioną po brzegi fasolkami wszystkich smaków Bartiego Botta.
– Tak, uwielbiam je! Nigdy nie wiadomo na co się trafi – zawołał z entuzjazmem i wyciągnął fasolkę o ciemnozielonym kolorze, przyjrzał się jej uważnie i zwrócił się do Rose. – Ciekawe jaka to, ostatnio podobnego koloru do tej była szpinakowa. Mam nadzieje, że to nie ta sama.
– I jak? – zapytała zaraz po tym jak Al włożył ją do ust.
– Całe szczęście o smaku arbuzowym, całkiem dobra – uśmiechnął się. Rose sięgnęła do siatki i wyciągnęła jedną w kolorze jasno brązowym, z nadzieją, że to smak czekoladowy.
– Blee – jęknęła zniesmaczona po spróbowaniu fasolki. – O smaku gulaszu.
Albus zaśmiał się i sięgnął po następną. Przez dłuższą chwilę bawili się w próbowanie ich. Dziwnym trafem chłopcowi trafiały się same owocowe i słodkie smaki, jak pomarańcza, czekolada czy truskawka. A dziewczynce smaki mięsne, po fasolce gulaszowej, sardynkowej i o smaku wątróbki przestała jeść dalej, denerwując się, że Albus oszukuje. Chodź tak naprawdę sam nie wiedział czemu trafiają mu się tylko przyjemne smaki. Gdy Rose chowała siatkę z fasolkami z powrotem do torby, drzwi od ich przedziału otworzyły się. Stanął w nich wysoki jak na jedenastolatka, szczupły blondwłosy chłopiec, Albus rozpoznał go od razu, był to Scorpius Malfoy. Słyszał od Jamesa o starszym bracie Scorpiusa, idącym teraz do 4 klasy. Z tego co pamiętał chłopak nazywał się Argon, był w Slytherinie i strasznie szczycił się tym, że jego rodzina jest czystej krwi, a jego ojciec i dziadkowie służyli, jak to on określił, najpotężniejszemu czarodziejowi wszechczasów. Rose i Al patrzyli się na Scorpiusa w milczeniu. Al był pewny, że jego kuzynka także wie kim jest blondyn, słyszał jak rozmawiała o nim na peronie ze swoim tatą.
– Cześć – cisze przerwał Scorpius – siedziałem w przedziale z moim starszym bratem i jego kolegami, ale nie mogłem znieść już tych jego ciągłych przechwałek… i no ten no… było tam ciasno więc pomyślałem, że pójdę poszukać jakiegoś innego przedziału – powiedział patrząc to na Rose to na Albusa, speszony jednak ich ciągłym milczeniem, postanowił kontynuować. – I ja… tutaj siedzicie tylko wy… znaczy… czy tu jest wolne? – dokończył niezgrabnie zalewając się lekkim rumieńcem. Od razu było widać, że chłopiec jest bardzo nieśmiały. Albus kompletnie zbity z tropu spojrzał na Rose, która wyglądała na równie zaskoczoną.
– Tak, jest wolne – odpowiedziała zaskoczonym, ale uprzejmym głosem dziewczynka.
– To fajnie – odrzekł trochę śmielej blondyn – Jestem Scorpius Malfoy. – przedstawił się podając rękę Rose.
– Rose Weasley – uścisnęła ją, oczekując jakiejś negatywnej reakcji ze strony Scorpiusa, może po prostu nie zdawał sobie sprawy z kim ma do czynienia, jednak takowa nie nastąpiła, uśmiechnął się tylko nieśmiało i zwrócił w stronę Albusa.
– Albus Potter.
– Potter? – powtórzył ze zdziwieniem. Jego nazwisko chłopak musiał kojarzyć. Al był już przygotowany na kpiny z tego powodu i wywód Malfoya na temat potęgi czarnego pana, jego ojca będącego kiedyś śmierciożercą czy chociażby wzmianki o konflikcie między jego rodzicami, o którym Albus doskonale wiedział i domyślał się, że Scorpius też. – Wow! Jesteś synem Harry’ego Pottera? Tego potężnego czarodzieja, zabójcy Voldemorta!?
- Co!? – wyrwało się Albusowi, był tak zaskoczony reakcją Malfoya. Był pewny, że Scorpius będzie taki sam jak jego starszy brat, zarozumiały, złośliwy, z zamiłowaniem do czystej krwi i niegdyś panującego Voldemorta, mówiący o śmierciożercach w rodzinie tylko chyba po to żeby wzbudzić strach. Ze zdziwiem Al przyznał, że Scorpius zdawał się być całkowicie inny od Argona. – Emm.. to znaczy tak. Jestem jego synem.
– Musi być super, być jego synem – odparł Malfoy, zajmując miejsce obok Albusa. Było widać, że poczuł się trochę śmielej niż na początku, ponieważ przestał się już tak jąkać. – Ja jestem synem Dracona Malfoya. Nie wiem czy wiesz, ale chodził do szkoły z twoim ojcem. Byli w tym samym roczniku, tylko że mój w Slytherinie.
– Wiem – odburknął szorstko Albus, co znowu speszyło Malfoya.
– Zresztą nie ma o czym mówić – dokończył ponownie zalewając się rumieńcem. Albus przyjrzał się uważnie Scorpiusowi, stwierdzenie, że super było być synem Harry’ego Pottera z ust syna Dracona Malfoya brzmiało co najmniej dziwnie. Czyżby chłopak nie cieszył się swoim pochodzeniem, jego brat piał z dumy i rozgadywał się o wspaniałym rodzie Malfoyów, czarodziejów czystej krwi przy każdej możliwej okazji.
|
|
|
01-02-2014, 20:16
|
#2
|
Mięso armatnie
Zarejestrowany: Jan 2014
Posty: 2
|
– Fasolke!? – z rozmyślań wyrwał go głos Rose. Tym razem trzymała plastikową torebkę z fasolkami wyciągniętą w stronę Scorpiusa. Znowu próbowała przerwać ciszę, więc odetchnęła z ulgą jak Malfoy wziął jedną i podziękował jej uprzejmie. – Uważaj tylko, mi dziś trafiły się okropne smaki. Sardynkowy był zdecydowanie najgorszy.
– Grzybowy, nie taki zły –powiedział przeżuwając fasolkę i sięgając po następną. – Hmm.. Weasley tak? – zwrócił się do Rose, ona przytaknęła. - Skądś kojarzę to nazwisko – dziewczyna wzruszyła ramionami i dała Scorpiusowi chwile do namysłu. – Wiem! Czy twoja mama to Ginni Weasley? Ta była szukająca w drużynie quidditcha Harpii z Holyhead!?
- Emm… nie. To moja ciocia, mama Albusa – wyjaśniła Rose.
– Co?! – krzyknął zszokowany Malfoy. – Nie miałem pojęcia, jest znana z quidditcha pod nazwiskiem Weasley, nie Potter.
– Tak, to moja mama, kiedyś grała w tej reprezentacji. Dwa lata przed urodzinami Jamesa przestała grać, było to chyba kilka miesięcy przed ślubem z moim tatą, wtedy zmieniła nazwisko – wytłumaczył przejęty Albus. Pierwszy raz ktoś pytał go o niegdyś sławną matkę, a nie ojca.
– Fajnie – odpowiedział szczerze Scorpius - Zaraz… to wy jesteście kuzynami?
- Tak – odparła Rose, sięgając do siatki po jedną fasolkę wszystkich smaków.
– Jednak się do nich przekonałaś? – zapytał ze śmiechem Al.
– Jeśli nie trafi mi się tym razem dobra, już nigdy więcej ich nie jem – odparła nie wzruszona śmiechem kuzyna. I całe szczęście trafiła jej się bananowa, a Rose uwielbiała banany.
Jechali dobre parę godzin, za oknami na zmianę było widać krajobraz lasów, pól i jezior. Czasami mijali też domy mugoli. Al i Scorpius kontynuowali rozmowę na temat quidditcha, Malfoy mówił, że czytał artykuły w Proroku Codziennym napisane przez mamę Albusa. Ginny Potter zaczęła się tym zajmować, po odejściu z drużyny Harpii z Holyhead. Okazało się, że Scorpius kibicował tej drużynie i oglądał nagrania ze starych meczów z udziałem mamy Albusa. Od razu chłopcy odnaleźli wspólny język, Rose jednak nie wtrącała się do dyskusji.
Na dworze było już całkiem ciemno, wiał letni wietrzyk, a powietrze było zadziwiająco ciepłe jak na tak późną godzinę. Pociąg mknął przez las, coraz
bardziej zbliżając się do końcowej stacji Hogsmeade. Scorpius, Rose i Albus siedzieli w swoim przedziale przez większość czasu we trójkę. Raz pojawił się w nim tylko James, który był zaskoczony obecnością Malfoya w przedziale. I raz pani z wózkiem z jedzeniem, od której Scorpius kupił 5 czekoladowych żab, a Albus mrożoną herbatę. W trakcie dyskusji na temat kart sławnych czarodziejów, które Rose i Scorpius zbierali, drzwi otworzyły się i stanęła w nich wysoka dziewczyna o krótkich, brązowych włosach i granatowych oczach.
– Cześć, jestem Anita Scinner, prefekt z domu Ravanclaw – uśmiechnęła się promiennie. – Mam was poinformować, że za 20 minut będziemy na stacji końcowej. Zbierzcie wszystkie rzeczy i załóżcie szaty.
I nie czekając na podziękowanie za informacje, zasunęła drzwi i udała się do kolejnego przedziału. Rose od początku ubrana była w nową szatę, a Albus i Malfoy zaczęli się powoli przebierać.
– Jejku… już niedługo będziemy, denerwujecie się? – zapytał Scorpius, który już przebrał się w szatę szkolną i trzymał kurczowo plecak podręczny. Było widać, że on się denerwuje.
– Trochę – odezwała się Rose i poruszyła temat którego Albus starał się unikać przez całą drogę. – Jak myślicie w jakim domu was umieszczą?
- Pewnie Slytherin – odparł Malfoy, które jednak nie wydawał się z tego faktu zadowolony. – Mój brat tam trafił, rodzice też tam byli. Myślę, że niezależnie od tego gdzie chce iść tam trafie.
– A gdzie chcesz? – zdziwiła się Rose. Albus również oderwał wzrok od okna, gdzie wpatrywał się żeby uniknąć dyskusji. Denerwował się, że nie trafi do Gryffindoru, jak jego rodzice i starszy brat, nie chciał ich zawieść. Spojrzał ze zdziwieniem na Scorpiusa, który najwidoczniej miał odwrotny do niego problem. – Wcześniej chciałem trafić do Ravenclaw, wiecie.. tam liczy się inteligencja. Ale teraz gdy poznałem was, mógłbym iść do Gryffindoru, wy tam prawdopodobnie traficie… - wytłumaczył nieśmiało Malfoy. Nigdy jeszcze nikomu nie mówił, że nie chce iść w ślady rodziny. Bał się reakcji matki i ojca na wieść, że jest w innym domu niż byli oni, ale przecież to nie byłaby jego wina, mógłby zwalić to na tiarę przedział. Chciał uwolnić się od starszego brata przy którym ciągle musiał udawać. Wstydził się, że jego ojciec był śmierciożercą i wolał o tym nie wspominać.
– Tiara przedziału na pewno weźmie to pod uwagę. – posłał mu pocieszający uśmiech Albus, chociaż sam nie wierzył w to co powiedział. Bał się przydziałów, tak samo jak jego blond włosy kolega. – Patrzcie już widać stacje!
|
|
|
Narzędzia tematu |
|
Wygląd |
Wygląd liniowy
|
Zasady postowania
|
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts
kod HTML jest Wył.
|
|
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:49.
|
|