Hej!
Jakiś czas temu zaczęłam pisać opowiadanie dramione. Teraz postanowiłam, że opublikuję je również tutaj. Może czytaliście już pierwsze części na moim blogu, ale przypuszczam, że jednak nie wszyscy...
Tak więc życzę miłego czytania.
Prolog
Pewien blondyn siedział nad brzegiem jeziora i wpatrywał się w falującą taflę wody, w której odbijał się księżyc. Doskonale wiedział, że nie powinno go tam być, ale nic sobie z tego nie robił. Miał dużo spraw do przemyślenia, a to miejsce było takie spokojne. Nawet nie śmiał porównywać go z komnatą w Hogwarcie, w której spędzał większość czasu. Tam nie mógł się skupić na niczym i ciągle ktoś mu przeszkadzał, dopytując się, czy na pewno ma dobrze zrobione zadanie. Blondyn miał już tego serdecznie dość. Nie chciał nikomu pokazać, że dobrze się uczy, ale czy to powód do tego, by pomagać swoim kolegom? Zazwyczaj im odmawiał, wiedząc, że są w stanie poradzić sobie sami, a on, ze względu na swoją rodzinę, musi uchodzić za chłopaka, który niczym się nie przejmuje i ma gdzieś innych ludzi. Czy chciał takiego życia? Sam już tego nie wiedział. Zatracił się w tym, co mu zawsze wpajano. Jego charakter zmienił się nie do poznania. Nie chciał taki być, ale stało się i nie było już odwrotu. Teraz musiał grać kogoś innego, bo inaczej wyśmialiby go – panicza Malfoy’a.
Jedyną osobą, która trzymała blondyna przy życiu, był jego przyjaciel. To właśnie on powtarzał mu cały czas, że nie ma sensu, by starał się na siłę podporządkować swoim rodzicom, jeśli tego nie chce. W końcu trzeba walczyć ze złą stroną swojego charakteru, a Draco miał jakby to wszystko utrudnione. Cały czas słyszał, że dzieci mugoli to wrogowie, a przeciwników Czarnego Pana powinno się eliminować. Blondyn miał już tego dość. Kiedy starał się postępować zgodnie z własną wolą, koledzy ze Slitherinu wyśmiewali go, a gdy próbował pokazać, że nikt go nie obchodzi, uchodził za najbardziej niemiłą osobę w całym Hogwarcie. Zresztą ciocia Bella zawsze mu powtarzała, że nie powinien się tym przejmować. Przecież i tak jest zły do szpiku kości, a jeśli nie, to nie jest godny nazwiska Malfoy. Z jednej strony na wszystko wpływało otoczenie, a z drugiej rodzina.
Rozmyślania blondyna zakłócił trzask gałęzi, obrócił się i zobaczył, że przyszedł jego najlepszy przyjaciel. Tak naprawdę jedyna osoba, która była w stanie mu pomóc i nie wyśmiewała go, choć na co dzień udawali, że się nienawidzą. Gdyby ktoś dowiedział się o ich przyjaźni, na pewno Draco zginąłby z rąk samego Czarnego Pana.
- Stary, co się stało? – zapytał przybyły brunet. – Dlaczego budzisz mnie w środku nocy?
- Harry, ja naprawdę już nie daję rady…
001. Spotkanie.
Dochodziła już północ, a Draco wciąż nie spał. Od kilku dni nie mógł zasnąć. Za tydzień miał wrócić do szkoły, a czuł, że nie będzie to zwykły rok. W snach nawiedzały go różne sceny, które dla niego samego były obrzydzeniem. Wprawdzie nie obchodziły go za bardzo dzieci mugoli, ale jednej dziewczyny nie lubił, choć gdzieś w głębi serca wiedział, że wcale nie jest taka zła. Hermiona Granger – tak, to ona spędzała mu sen z powiek. Blondyn nie mógł zrozumieć, dlaczego ona jest we wszystkim taka dobra. Teoria szła Draconowi świetnie, gorzej było z praktyką, a ta dziewczyna radziła sobie w obydwu przypadkach. Na dodatek wszyscy nauczyciele lubią ją, a nie jego. Czy nazwisko Malfoy cokolwiek zmieniało? Dla niego nie. Mógłby być zupełnie kimś innym, ale może wtedy jego życie wyglądałoby inaczej? Jednego był pewnie – charakter zostałby ten sam, ale czy wtedy też bałby się pokazać, że tak naprawdę jest wrażliwą osobą?
Chłopak podniósł głowę z poduszki i po raz kolejny tej nocy spojrzał na zegarek. Za niespełna trzy godziny miało wstać słońce, a on dalej nie mógł zasnąć. Wiedział, że będzie to skutkowało nieziemsko bladą cerą i podkrążonymi oczami, ale wcale się tym nie przejmował. Dla niego nie miało to już znaczenia. Przynajmniej nie teraz. Póki co, miał nadzieję, że Harry nie będzie robił mu z tego powodu wyrzutów na dzisiejszym spotkaniu. Draco nie chciał słuchać wykładów swoich znajomych – przyjaciela miał tylko jednego – na temat swojego zdrowia. Już tyle osób próbowało mu pomóc, a on odmawiał. Nawet nie powiedział o tym swoim rodzicom, bo po co? Uznał, że i tak ojciec się tym nie przejmie, bo jego syn ma być zahartowany. Blondyn tego nie rozumiał. On naprawdę nie chciał być taki, jaki jest.
Z grymasem na twarzy sięgnął ręką w kierunku swojej szafki nocnej. Otworzył szufladkę i natrafił na małe pudełeczko. Wyciągnął z niego jedną tabletkę nasenną. Tylko to mogło mu teraz pomóc. Miał dość bicia się z własnymi myślami.
- Cholera! – krzyknął, gdy otworzył oczy i spojrzał na zegarek. – Znowu się spóźnię!
Wstał szybko z łóżka, wyciągnął z szafy dżinsy i koszulkę, po czym włożył to szybko na siebie. Zszedł do kuchni, ale tam nikogo nie było. Zdążył się już do tego przyzwyczaić. Ojciec wychodził wcześnie rano do ministerstwa, a matka szła do swojej siostry – Belli, która została uniewinniona. Draco doskonale wiedział, że był to tylko jeden z pomysłów Czarnego Pana, ale wolał nie wchodzić jemu, ani swojej rodzinie w drogę. Lepiej było trzymać się na uboczu.
Wybiegł szybko z domu i skierował się w stronę lasu, który znajdował się 0,5 kilometra od jego miejsca zamieszkania. Wiedział, że nikt tam nie chodzi, ponieważ kiedyś wydarzyło się tam coś złego. Jednak jego to nie przerażało.
- Długo czekałeś? – zapytał swojego najlepszego przyjaciela.
- Nie, wcale… - Harry uśmiechnął się kwaśno. – Właściwie nie przyszedłem punktualnie. Czułem, że się spóźnisz. A jadłeś coś w ogóle?
- Nie – odpowiedział cicho.
- Wiedziałem… - Pokręcił głową. – Trzymaj.
Brunet podał mu papierową torbę, w której było kilka kanapek. Blondyn uśmiechnął się i powiedział:
- Dzięki. Nie wiem, dlaczego ty to dla mnie robisz.
- Jesteś moim przyjacielem – odpowiedział Harry. – Wiem, że nawet nie zdążyliśmy porozmawiać, ale…
- Musisz wracać – przerwał mu. – Spoko. I tak jesteś dla mnie za dobry.
- Nie do końca o to mi chodziło. Mam nadzieję, że masz jakąś walizkę w domu… Zabieram cię stąd.
- Słucham? - Draco wytrzeszczył oczy ze zdumienia.
Na razie tylko tyle... Wiem, że powinny być dwie strony A4, ale więcej na razie nie sprawdziłam. Następnym razem się poprawię...
Mam nadzieję, że się podobało.