Ron?
Ja mam słabość do wszystkich rudych i piegowatych. Może nie do wszystkich, ale na oko - do większości. Czyli: dziewczynie będę zazdrościła tego typu urody, a chłopak (nie każdy, bo nie każdy, w końcu są różne rysy twarzy) ma duże szanse mi się spodobać (patrząc na wygląd).
Rupert... Na swój sposób jest przystojny, lubię go w dłuższych włosach - tych z CO. Że utalentowany aktor, to już nie będę mówić, bo w końcu to nie ten temat.
Sam Ron?
Wyobrażałam go sobie inaczej, jak prawie każdą postać z książki, ale ten rupertowski też jest w porządku. Tylko mógłby mieć piegi.
TO jest mój Ron, albo raczej jego rysunkowe odzwierciedlenie. Czyli raczej niebrzydki.
Jeśli chodzi o charakter... Swego czasu potwornie go nie lubiłam. Nadal wiele mnie w nim irytuje, szczególnie, dobrze określona przez Hermionę wrażliwość uczuciowa i takie... ja wiem? niedostrzeganie pewnych spraw? Pewna ignorancja? Ale można przyznać, że nawet go lubię. Strach przed pająkami rozumiem, bo sama mam podobny. Ciapowatość? Nie wydaje mi się, aby to była jego główna wada, ani ta najbardziej zauważalna. Ale też mi nie przeszkadza.
Lubię go, ale jeśli chodzi o uczucia wszelkie, to mogłabym go mieć za kolegę.