Jeszcze zdrowy miłośnik fantasy
Zarejestrowany: Jun 2009
Lokalizacja: Tam, gdzie liście nie spadają z drzew...
Posty: 117
|
-Jacku, obiecaj mi, że nigdy się we mnie nie zakochasz. Wiem, że wymagam od ciebie wiele, ale w obliczu tego co za chwilę usłyszysz musisz mnie zrozumieć. Czy chcesz wiedzieć czym jestem? - skinąłem głową. Słowo „czym” zadźwięczało mi w uszach. - Jestem wampirem, zabójcą, który żywi się ludzką krwią – powiedziała to tak jakby mówiła: jestem siedemnastoletnią dziewczyną, która lubi czytać książki i oglądać komedie romantyczne. Nie wiedziałem już czy mówi prawdę, czy najzwyczajniej w świecie robi sobie ze mnie jaja. Nie potrafiłem jednak wydusić z siebie nawet słowa. Ona ciągnęła dalej: - Jestem nim od trzydziestu lat, nie wiem kto mi to zrobił, nie znam innego wampira i tak naprawdę nie zdaję sobie sprawy z mocy jaką mogłabym posiadać. Poza zmysłami drapieżnika, wyostrzonym wzrokiem i słuchem, jestem szybsza i silniejsza od człowieka. Nie potrzebuję snu ani normalnego jedzenia, bo przecież już dawno nie żyję. I jak pewnie już zauważyłeś jestem zimna jak lód.
Od tamtej chwili spędzałem cały czas z Emilią. Chodziliśmy razem wszędzie. Poznałem dzięki niej najpiękniejsze miejsca w moim mieście. Nie zdawałem sobie sprawy z tego jak ono jest bogate w cuda. Ona uświadamiała mnie o pięknie tego świata, o cudzie życia. „Zaślepieni codziennością nie zauważamy piękna tego świata i wspaniałości własnego życia” powiedziała mi kiedyś.
Nie pytałem jej nigdy o szczegóły jej teraźniejszego życia. Nie zastanawiałem się nawet nad tym, czy zabija ludzi, czy tylko zwierzęta. Nasz wspólny czas spędzaliśmy często w milczeniu, nieraz jednak zdarzało się, że śmialiśmy się z czegoś do rozpuku.
W pewny sierpniowy wieczór, kiedy siedzieliśmy na polanie w parku, Emilia spytała mnie:
- Czy chciałbyś o coś mnie zapytać, Jacku? Nie krępuj się...
- Mam tylko jedno pytanie: dlaczego Jacek?
- Bo jesteś odpowiedzialny, wszystko, co robisz, robisz dobrze, pomagasz każdemu, kto potrzebuje twojej pomocy, dotrzymujesz słowa – spojrzała na mnie wyzywająco i uśmiechnęła się. - Wiedziałam, że o to zapytasz kiedyś. Nie chcesz nic więcej wiedzieć? - dodała z niedowierzaniem.
- Nie, ufam ci.
Nie wiedziałem gdzie mieszka, ile ma lat, co lubi, ale ufałem jej. Naprawdę jej ufałem.
- I wiesz... - chciałem jej powiedzieć, że ją kocham, ale ona przerwała mi.
- Pamiętaj co mi obiecałeś! - złapała mnie za rękę i poszliśmy przed siebie.
Znałem ją już przeszło miesiąc i byłem najszczęśliwszy na świecie. Nie przejmowałem się ojcem – alkoholikiem, którego zacząłem olewać. Nie spotykałem się z żadnymi kumplami ze szkoły, istniała dla mnie tylko Emilia. Była moim narkotykiem, powietrzem, wodą. Bez niej umarłbym. Wiedziałem, że nigdy jej nie zostawię i już zawsze będziemy razem. Cała sielanka skończyła się tydzień przed rozpoczęciem szkoły.
Obudziło mnie głośne łomotanie do drzwi. Wstałem szybko i zbiegłem na dół. W drzwiach stali funkcjonariusze policji.
- Czy ty jesteś Baltazar Koral?
- Tak.
- Możemy wejść i porozmawiać? - wpuściłem ich do środka i zaprowadziłem do brudnej kuchni. Stałem przed nimi w samych bokserkach i z założonymi rękami. - Czy wiesz gdzie jest teraz twoja dziewczyna?
- Moja... dziewczyna? - spytałem zaskoczony. Czy im chodziło o Emilię?
- Tak, powiedziano nam, że była ona twoją dziewczyną. Twoi koledzy z klasy twierdzą, że spędzałeś cały czas z Emilią Lenovą.
- To prawda, ale nikt nie wiedział jak ona się nazywa. Nawet ja nie wiedziałem, że ma tak na nazwisko.
- Fakt nie wiedzieli, ale wiedzieli jak wygląda. To nam wystarczyło. Więc? Gdzie jest Emilia Lenova?
- Nie mam pojęcia. Mieliśmy się spotkać później. Dlaczego jej szukacie?
- Zabiła człowieka.
Resztę pamiętam jak przez mgłę. Wszyscy jej szukali, sekcja zwłok wykazała, że ofiara była pozbawiona krwi. Ktoś rzucił, że może wampiry wróciły do miasta i już każdy mówił tylko o tym. Ludzie unikali mnie jak ognia, a ja śmiałem im się w twarz. Czułem się jednak okropnie, bo Emilia już więcej do mnie nie przyszła. Czekałem na nią, ale ona ciągle się nie pojawiała.
Spojrzałem na panią pedagog. Miałem ochotę się rozpłakać i wyć jak małe dziecko. Czekałem, żeby ten babsztyl w końcu coś powiedział. Nie przerwała mi nawet na moment, a teraz wyraz jej twarzy przypominał niedowierzanie, a może trochę rozbawienie. Kręciło mi się w głowie od tego smrodu i w chwili, w której pomyślałem, że zaraz puszczę pawia, Otrębska odezwała się:
- A więc to prawda, ona naprawdę była wampirem.
- Jest – poprawiłem ją. - Emilia jest wampirem. A teraz kiedy pani wie już wszystko pójdę już sobie.
Wstałem i otwierałem już drzwi, gdy ona dodała jeszcze:
- Ona wróci po ciebie. Czekaj na nią, Jacku...
Odwróciłem się, ale za biurkiem nikt już nie siedział...
__________________
"Ile nadzieji mieści się w jednym słowie- może. Bez niego już tylko krok do rezygnacji."
Zemsta jest potrawą, którą najlepiej spożywać na zimno.
"Prawdziwa miłość nie jest upajającym zapachem, który wietrzeje.Jest ona pieczęcią- niezniszczalną nawet przez śmierć."
|