Wróć   HPN.pl > Pozostałe > Kosz

Odpowiedz
 
Narzędzia tematu Wygląd
Stary 06-21-2007, 15:48   #1
Anika
Super Moderator
 
Anika na Harry Potter Forum
 
Zarejestrowany: Apr 2007
Lokalizacja: W Zakamarkach Piekielnych.
Posty: 650
Domyślnie [NZ] Bellatrix Potter i Kamień Filozoficzny

UWAGA, TO JEST MOJA JAKBY ULEPSZONA, POPRAWIONA I PRZEROBIONA PIERWSZA CZĘŚĆ SAGI O POTTERZE, JEDNAK MIMO TO... JEST JAKBY INNA CHODZI O TO, żE POSTANOWIŁaM SPRÓBOWAĆ KSIĄŻKI PANI ROWLING PRZENIEŚĆ W REALIA DZISIEJSZYCH CZASÓW, UCZYNIĆ JĄ BARDZIEJ DYNAMICZNĄ I MŁODZIEŻOWĄ, ZMIENIAJĄC SŁOWNICTWO NA BARDZIEJ EKSPRESYJNE... ZRESZTĄ SAMI SIĘ PRZEKONACIE LIMONKA, NAJPIERW PRZECZYTAJ, POTEM EWENTUALNIE KASUJ ^^

Rozdział pierwszy - Co to ma znaczyć??

Tego pamiętnego dnia obudziłam się wcześnie rano bez przekonania, że stanie się coś dziwnego. Akurat była sobota, szóstego września. Ziewnęłam potężnie, przeciągnęłam się jak kotka i podnioslam ciężkie cielsko.
-Kochanie, masz zamiar gdzieś dzisiaj iść?- do pokoju zajrzał mój przybrany tata.
-Tak. Pójdę aż za Wzgórza Ciszy.- odpowiedziałam, wkładając wygodne trapery, czarne dżinsy i podkoszulkę.
-Taki kawał drogi? To przecież prawie piętnaście kilometrów stąd!- tata wybałuszył oczy.
-Wczoraj z Cindy doszłam do Grajdoła Meduzy. To dziesięć kilometrów. Co mi robi za różnicę pięć kilosów wte czy wewte?- chwyciłam olbrzymi blok rysunkowy i ołówki.
-Zapomniałem, że z ciebie taki wytrawny traper.- zaśmiał się tata i cmoknął mnie w grzywę.
-Skleroza nie boli, tylko uwiera.
-Bella, jestem w trakcie leczenia.
Zaśmiałam się.
-Będę wieczorem.
-Szkice?
-No.
Wzięłam jabłko i wyszłam z domu. Za drzewami powolutku wschodziło słońce. Rześkie powietrze podziałało na mnie orzeźwiająco.
-Dokąd to, Bella? Jest dopiero szósta rano!- zaczepił mnie kolega idący do piekarni.
-Szkicować.- odpowiedziałam.
-Gdzie?
-Za Wzgórza Ciszy.
-Szalejesz, dziewczyno. Nara, bo chleba mi zabraknie.- Micky pożegnał się i ruszyłam jednostajnym marszem na północ.
Uwielbiam szkicować. Moje rysunki są na tyle profesjonalne, że mój przyszywany tata (artysta grafik) wysyła je na różne konkursy. Mam już dwa pierwsze miejsca w światowym konkursie grafiki młodzieżowej i wiele innych laureackich nagród. Tato jest ze mnie dumny i twierdzi, że jego nastoletnia (co z tego, że przyszywana) córka zawojuje cały świat.
Mam na imię Bellatrix Potter, ale znajomi mówią na mnie Bella. Jak na razie mam jedenaście lat.
Ciekawe, czy znajdzie się coś wartego narysowania. Przeszłam Potok Skowronków i rozglądając się dookoła szukałam czegoś godnego uwagi. Świat o świcie jest przecudowny. Życie wydaje się takie proste, takie piękne, takie... słodkie. Moje najlepsze rysunki powstały właśnie o wschodzie.
Rozejrzałam się. Byłam już jakieś osiem kilometrów za moim miasteczkiem. Wokół mnie były niczym nieskażone dolinki, wyglądające jak wyjęte z bajki.
-No, wreszcie coś interesującego.- przysiadlam na jasnym kamieniu i wzięłam ołówek. Zaczęłam rysować, myśląc o czymś zupełnie innym.
Muszę pomysleć o zmianie fryzury. Mam czarne włosy, które za nic nie dają się uczesać w nic porządnego i wiecznie wymykają mi się spod gumki. Jak na razie sięgają łopatek, ale już niedługo chyba to się zmieni. Mam duży astygmatyzm, więc noszę okulary w okrągłej drucianej oprawce. Kolor moich oczu to jadowita zieleń. Na czole mam nietypową bliznę w kształcie błyskawicy, ale za cholerę nikt mi nie umie powiedzieć skąd ja ją mam. Grunt, że nie szpeci. Tata twierdzi, że nie powinnam się zmieniać, bo na rozdaniach nagród wygladam bardzo autentycznie. Może i ma rację...
Nim się obejrzałam, szkic był gotowy. Nie analizując go ruszyłam dalej. Myślałam o najnowszym konkursie "Władcy Wyobraźni", gdy nagle zorientowałam się, że.... nagle znalazłam się na obrzeżach lasu. Byłam zdumiona. Jak żyję, to w tym miejscu żadnych lasów nigdy nie było. Postanowiłam sprawdzić, jakim cudem w ciągu dwóch miesięcy (bo dwa miesiące temu byłam tu z tatą) zdołał wyrosnąć w tym miejscu bór. Obejrzałam się i postanowiłam, że zostawię blok i ołówki na płaskim kamieniu- i tak zaraz będę wracać- i powoli weszłam do niego.
Nie wiedziałam, jak bardzo się myliłam, co do rychłego powrotu.
Las był zatrważająco ciemny i cichy, mimo poranka. Powoli zagłębiałam się w czeluści boru, mając niejasne przeczucie, że źle robię.
Cisza wibrowała mi w uszach. Nagły szelest sprawił, że omal nie dostałam zawału, ale nie odważyłam sie nawet pisnąć. Szłam coraz głębiej, a las stawał się coraz bardziej dziki. Musiałam iść już bardzo długo, bo gdy się obejrzałam nie widziałam nic poza drzewami i gęstymi krzakami.
Nagle usłyszałam tętent kopyt i z przestrachu potknęłam się o własne nogi. Upadłam na jakąś ścieżynkę, ale gdy usłyszałam przerażający syk i upiorne wycie, rzuciłam się do ucieczki. Boże, po co ja tu wlazłam?!
Pobiegłam w byle którym kierunku.... i nagle las się skończył. Tym razem potknęłam się o korzeń i wylądowałam na trawie. Podniosłam wzrok.
Zamarłam.
Przede mną, nad ogromnym jeziorem, wznosił się potężny zamek. Z wieżami. Blankami. Witrażowymi oknami.
-Dobry Boże, gdzie ja jestem??- powiedziałam do siebie, na poły zdumiona, na poły przerażona. Podniosłam się, otrzepując z ziemi. Na prawo ode mnie stała drewniana chata, z komina buchał dym. Niedaleko na błoniach, stało samotne drzewo, chyba wierzba.
Jak żyję, to o tym miejscu nie miałam pojęcia. Żadnych zamków nigdy w okolicy nie było, nawet muzeów! A tu jak grzyvek po deszczu wyrosła forteca!
Zdumiona, ale i zaciekawiona, ruszyłam ku wielkim marmurowym schodom. Wrodzone wścibstwo kazało mi zajrzeć do środka. Wbiegłam po stopniach i pchnęłam ogromne dwuskrzydłowe drzwi.
O dziwo ustapiły!
Znalazłam się w wielkim hallu.
-Wow...- powoli wdrapałam się po jeszcze innych schodach i znalazłam się w ogromnym korytarzu. Nagle znieruchomiałam.
Wyraźnie usłyszałam głosy.
I śmiech.
Szczęk sztućców. Wyraźnie dobiegały zza potężnych drzwi. Podbiegłam do nich miękko jak kot i oparłam sie o nie, nasłuchując. Raany, tata nie uwierzy, jak mu opowiem!!
Nagle jęknęłam, bo drzwi były chyba niedomknięte...
.... i otworzyły się, a ja z łoskotem wpadłam do środka. Aż się zakrztusiłam z wrażenia.

W środku wszyscy umilkli. Znalazłam się w przeogromnej sali o przedziwnym sklepieniu. Przy czterech długich stołach siedziały dzieci poubierane na czarno, a na końcu, przy ustawionym w poprzek stole siedziało kilkanaście dorosłych osób i jakiś wielki facet. Wszyscy wpatrywali się we mnie, zapominając o śniadaniu.
-Eeee.... prze.... przepraszam....- wydukałam. Cholera, co ja narobiłam?!
Dzieci zaczęły między sobą szeptać. Nagle dał się słyszeć szum i z sufitu zleciała setka sów z paczkami i kopertami w dziobach. Aż się cofnęłam i krzyknęłam. Chciałam wybiec z tego miejsca, ale drogę zagrodził mi niski i paskudny jegomość z kotem na rękach.
-Nic z tego.- warknął i pchnął mnie w stronę prezydium. Głowy uczniów odwróciły się wśród szeptów. Zostałam doprowadzona przed oblicze siedzącego starszego mężczyzny o długiej srebrnaj brodzie i długich srebrnych włosach. Na nosie miał osadzone okulary połówki.
-Ja... ja.... przepraszam...- głos ugrzązł mi w gardle.
-Za co, Bello?- mężczyzna podniósł się z uśmiechem, a mnie zatkało. Skąd zna moje imię?!- Czekałem na ciebie.
Szaleniec, jak Boga kocham, szaleniec. No, chyba że to mi odbija. Kobieta po jego prawej stronie ( o czarnych, splecionych w kok włosach i surowej twarzy) wstała i wyszła.
-Na mnie? Kim pan jest? Co to... za miejsce?- odrzuciłam grzywkę z oczu.
-Jestem Albus Dumbledore, dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart.- przedstawił się mężczyzna.- A to zamek Hogwart.
-Czy mi odbiło?- zapytałam słabo.
-Nie, aż tak źle z tobą nie jest.- zaśmiał się Dumbledore.- Profesor McGonagall jest już z Tiarą Przydziału.
-Ale.... o co chodzi??- owa surowa nauczycielka wniosła do sali połatany stary kapelusz. Uczniowie z zaciekawieniem przyglądali mi się. nauczyciele zaczęli cicho wymieniać między sobą jakieś uwagi. Ów wielki gość siedzący na końcu stołu miał ciepłe czarne oczy, długą splątaną czarną brodę i równie długie splątane czarne włosy. Zjazd hippisów? Uśmiechnął się do mnie ciepło. Dumbledore wyjął długi kawałek drewna, machnął nim i... WYCZAROWAŁ znikąd stołek na trzech nóżkach!
-Chodzi o to, panno Potter, że za chwilę otrzyma pani przydział do jednego z czterech szkolnych domów.- Dumbledore uśmiechnął się lekko.
-Co?- no, tu mnie z deka przytkało.- Przecież tata... magia?! To absurd!- gadałam jak down.
Uczniowie gadali między sobą a ja czułam się jak totalna idiotka.
-Dorzeczne, Bellatrix.- powiedziała owa surowa nauczycielka.- Zakładaj Tiarę, dziewczyno.
Wytrzeszczyłam oczy.
-Czy wszyscy tu pogłupieli?- zaoponowałam trochę słabiej. Niestety, nie pozostało mi chyba nic innego jak usiąść na stołku. Zrobiłam to i profesor McGonagall (ta surowa) nałożyła mi na głowę ową połataną szmatę. I nagle, gdy szmata przesłoniła mi cały świat, usłyszałam w uchu cichy głosik:
-Hmmm... wyjątkowa sytuacja... wyjątkowa uczennica... Coś takiego! Wielkie podobieństwo do Slytherina, ale... ale ze względu na okoliczności... GRYFFINDOR!!
McGonagall zdjęła mi gadający kapelusz i wskazała miejsce przy jednym ze stołów, przy którym wiwatowano. Wstałam i już miałam coś powiedzieć, gdy nagle przed oczami mi zamigotało i chyba straciłam przytomność.
Taak.... chyba za duzo wrażeń jak na jeden dzień.

*^*^*

Powoli dochodziłam do siebie. Nie otwierając oczu starałam się przypomnieć sobie cały sen. Rano poszłam szkicować.... w plener.... trafiłam na las... i... tak, trafiłam do jakiejś szkoły magii. Hmm, jak dobrze pójdzie, to narysuję taką scenkę sytuacyjną. Będzie super, jak go pokażę Cindy!
Uniosłam powieki. I wrzasnęłam.
nie byłam w swoim łóżku i nie patrzyłam na półkę z moimi wszystkimi szkicami (coś około 4568 rysunków zebranych w trzydzieści teczek), tylko na wysokie witrażowe sklepienie jak w kościele. Natychmiast przybiegła jakaś kobieta w kitlu i fartuchu.
-No, już myślałam, że nigdy się nie obudzisz!- powiedziała gderliwie i usiadła na brzegu łóżka. Usiadłam gwałtownie.
-Co mi się stało?? Gdzie ja jestem??- wystrzeliłam z pytaniami.
-Spokojnie, zemdlałaś po Ceremonii Przydziału, Potter. Jesteś w Hogwarcie, w skrzydle szpitalnym. No nie, znowu ty, Longbottom?- do komnaty wszedł pucołowaty chłopiec zalany łzami.- Jeśli czujesz się dobrze, Potter, to możesz iść do wieży. A ty Longbottom siadaj. To już drugi raz w tym tygodniu!
Wstałam z łóżka i ostrożnie wyszłam z pomieszczenia. Zamek był ogromniasty.
-Cholera... skro tak...- mruknęłam do siebie schizofrenicznie i uszyłam pierwszymi lepszymi schodami na górę. Na ścianach wisiały obrazy w ramach. Gdy przyjrzałam się im, zauważyłam, że.... ruszają się i... MÓWIĄ!- Boże....
To jeszcze nic w porównaniu z tym, co zobaczyłam na jednym z korytarzy.
Zbroję.
Autentyczną średniowieczną zbroję. Gdy podeszłam do niej, żeby jej sie lepiej przyjrzeć... ona pomachała mi... i się odezwała!
-Witaj, ślicznotko!
Zachłysnęłam się i uciekłam w byle którym kierunku. Nagle z daleka zobaczyłam jakichś dwóch chłopaków, jednego mojej postury o identycznych czarnych włosach jak moje i zielonych oczach ukrytych za okrągłymi okularami w drucianej oprawie. Drugi miał rude włosy i masę piegów.
-Hej, poczekajcie chwilę!- krzyknęłam za nimi. Zatrzymali się.- Dzięki.- Dzięki...- wysapałam.- Nie wiecie, jak dostać się do wieży?
-Zależy której.- powiedział czarnowłosy. Na jego czole widniała jasna cienka blizna w kształcie błyskawicy.
Taka jak moja.
Poczułam się dziwnie gdy spojrzeliśmy sobie w oczy.
-Hej, ty jesteś ta nowa!- zauważył rudy. Jestem Ron Weasley.- wyciągnął do mnie rękę. Uścisnęłam ją. Czarnowłosy również wyciągnął dłoń.
-Harry Potter.
otworzyłam szeroko usta.
-Bellatrix Potter.- wykrztusiłam. Ron wytrzeszczył oczy.
-Harry, słyszałeś? Boże, zobacz!- pokazał na moją bliznę.
-Kim... kim ty jesteś?- Harry również wytrzeszczył na mnie ślepia.
-To niesamowite... westchnął Ron.
-Rzeczywiście.- Harry zmarszczył brwi.- Ty masz rodziców, Bello?- zapytał mnie ostrożnie, oczekując z napięciem na odpowiedź.
-Znaczy.... człowiek, który się mną opiekuje generanie nie jest moim rodzicielem.... znalazł mnie na schodach swojego domu....- odpowiedziałam niepewnie. Zaraz, czyżbym trafiła na rodzinę?
-Chodź, zaprowadzimy cię do wieży Gryfonów. Tam sobie wyszystko omówicie.- powiedział Ron.- Tak nazywają się mieszkańcy Gryffindoru.- uśmeichnął się na widok moich wielkich oczu. Jest jeszcze Ravenclaw, tych nazywamy Krukonami, Hufflepuff to Puchoni i Slytherin, czyli Ślizgoni. My i ty jestesmy w Gryffindorze.
Mówiąc to zaprowadzili mnie na górę.
-Ron, musisz nadawać tyle jak zepsuty radioodbiornik?- zapytał Harry, gdy stanęliśmy przed jakimś obrazem grubej damy w różowej sukni.
-Podaj hasło.- powiedziała wyniośle, ignorując fakt, że bylismy w liczbie mnogiej.
-Caput draconis.- powiedział Harry i portret odsłonił dziurę w ścianie.
-Mam tam wejść?- zapytałam niepewnie. A jeśli mnie tam zgwałcą?
-To pokój wspólny Gryfonów.- powiadomił mnie Harry, tak jakby myslał, że go rozumiem. Znaleźliśmy się w przytulnym pomieszczeniu z przetartym dywanem barwy wina, kominkiem i kilkoma stolikami, fotelami i puffami. Gwar uczniowskich głosów ucichł.
-To ta nowa!- szepnęła jakaś dziewczyna do drugiej. Wszyscy mieli czarne szaty. No tak, jak nie zjazd hippisów, to obopólna żałoba.
-Hej, Ronuś, laski podrywasz?- do Rona podeszli dwaj rudzi bliźniacy.
-Odwalcie się!- warknął Ron.
-On zawsze był nieśmiały.- jeden z nich puścił mi oczko. Drugi przyjrzał mi się dokładniej, wytrzeszczył oczy i dźgnął brata łokciem.
-Kim ty jesteś?- zapytał cicho.
-Bellatrix Potter.- powiedziałam z ulgą. Na to pytanie znałam odpowiedź.
-Fred i George Weasley1owi.- przedstawili się.
-Rodzina.- westchnął ponuro Ron.
-Ty... jesteś siorą Harry`ego?- zapytał Fred. E..... mogę prosic o inny zestaw pytań?
-Moment, ja nie mam żadnej rodziny poza Dursley`ami!- zaprotestował Harry.
-A jak wytłumaczysz podobieństwo, bliznę i nazwisko, geniuszu?- zapytał Ron.
-Przypadek?- odpowiedział pytaniem na pytanie Harry.- Bello, skąd masz swo...- zaczął, ale przerwał mu jakiś rudy sztywniak w czarnej szacie z odznaką z literą "P".
-Witaj, Bellatrix.- powiedział wyniośle.- Jestem Percy Weasley, prefekt Gryffindoru. Chciałbym ci przybliżyć...
-Percy, kochanie, dziewczyna wspaniale poradzi sobie i bez twojego plucia się.- któryś z bliźniaków chwycił go za ramiona i wykopsał go w miarę daleo ode mnie.
-Słodkie życie z rodzeństwem. Nigdy się nie pozbędę tej szarańczy.- westchnął Ron.- Hej, ale jaja, Harry! Już wiemy dla kogo jest to szóste łóżko w naszym dormitorium!
-Ron, nie wiem czy zauważyłeś pewną subtelną różnicę, ale Bella jest dziewczyna.- powiedział sceptycznie Harry.
-I co, macie ją za coś gorszego?- prychnęła jakaś dziewczyna z burzą brązowych włosów i wielkimi przednimi zębami. Harry wzniósł oczy do nieba, ale jej nie odpowiedział.
-Chodź, coś czuję, że zaraz nam palnie Kazanie na Górze.- pchnął mnie w prawo, w stronę drzwi, gdzie najprawdopodobniej były dormitoria chłopców. Zaprowadzili mnie krętymi schodami w górę. W pokoju stało sześć łóżek z kolumienkami w rogach, z baldachimami i kotarami w kolorze ciemnoczerwonym.
-Tamto przy oknie jest twoje.- wskazał mi Harry. Z niedowierzaniem do niego podeszłam. Stał tam ogromny kufer.
-To też moje?- wskazałam na bagaż.
-Prawdopodobnie tak. To wszystko stoi tu od samego początku i kwitnie jak na wiosnę. Nikt tego nie ruszał.- Ron wyszczerzył zęby.
Uniosłam wieko. Na samym wierzchu leżał długi badylek z drewna. Obok kartka. Wzięłam kartkę i przeczytałam list. Harry i Ron oczywiście zapuścili mi żurawia przez ramię.


Bellatrix
Naprawdę mi przykro, że dowiedziałaś się tego wszystkiego w taki sposób. Innego wyjścia nie było.
Jesteś czarodziejką i wbrew temu co zapewne sądzisz, ja o tym fakcie dowiedziałem się stosunkowo niedawno. W kufrze znajdują się twoje rzeczy potrzebne ci w Hogwarcie. Księgi, kociołek, szaty, teleskop, różdżka. Nie znam się na tym, jestem mugolem. Różdżka (z tego co mi powiedział Dumbledore) jest z ostrokrzewu, ma jedenaście i ćwierć cala oraz ma rdzeń z piórem feniksa. Wśród tych wszystkich rzeczy znajdziesz także kluczyk do twojej skrytki w magicznym banku Gringotta.
Dumbledore kazał mi powiedzieć także, że już nigdy więcej się nie zobaczymy.. Przykro mi.... O twojej przeszłości naprawdę nic nie wiem...
Pomyslnego semstru, kochanie.


Michael Watts


Trochę zwaliło mnie z nóg. Szaty? Księgi?? Różdżka?! MUGOL?!?
-Widzę, że mamy kolejnego laika w towarzystwie.- westchnał teatralnie Ron.- Cześć, Neville, wszystko okej?
Do komnaty wszedł ten sam pucołowaty chłopak co do skrzydła szpitalnego.
-Ojej, ty jesteś ta nowa!- zaniemówił Neville. Zauważył niesamowite podobieństwo mędzy mną a Harrym.- Ale dlaczego jesteś w naszym dormitorium?
Harry wzruszył ramionami, usmiechnął się do mnie i natychmiast zmarszczył brwi, biorąc do ręki mój list.
-Hej, masz identyczną różdżkę jak moja! Weź swoją do ręki....
Wyjęłam ostrożnie badylek z kufra i negle poczułam w palcach goraco, a z końca różdżki trysnęły iskry. Pisnęłam.... i upusciłam ją na podłogę. Ron zaczął się śmiać.
-Nie bój się, to normalne. Tak się dzieje, gdy różdżka znajduje swojego właściciela.- powiedział Harry.
Byłam strasznie zdezorientowana. Usiadłam na łóżku.
-Czuję się nieco zagubiona.- powiedziałam cicho.
-Może na początek pokażemy ci szkołę?- zaproponował Ron.
-Ron, przeciez sami ledwie ją zanmy- Harry popatrzył na niego z rozbawieniem.
-Cicho, stwarzaj pozory.= Ron dźgnął Harry`ego w bok. Zachichotałam. Przy nich czułam się swobodnie.
-Najpierw niech się przebierze w szaty, bo jak Snape ją zobaczy, to odejmie nam punkty.- stwierdził Harry.- Ja już dwa straciłem.- dodał ponuro.
-Albo, co gorsza, wlepi nam szlaban.
Wyjęłam z kufra czarne coś.
-To jest...
-Twoja szata.- zapewnił mnie Ron. Założyłam ja na siebie.
-Wow, teraz wyglądasz jak czarownica.- Harry puscił mi oczko.
-To jak? Pokażecie mi to co znacie?- zapytałam dziarsko.
-Eeee.... Ron, a co znamy?
-No... już wiemy jak trafić do Wielkiej Sali, wiemy gdzie są poszczególne pracownie... i wiemy jak nie trafic do lochów, kiedy nie trzeba. Idziesz?
-Pewnie!
Wyszliśmy przez dziurę za portretem (mięliśmy dziewczynę z dużymi zębami zatopiną w lekturze jakiejś księgi) i ruszyliśmy na wycieczkę krajoznawczą.
-Idąc w tym zamku musisz bardzo uważać.- ostrzegł mnie Ron.
-Schody są ruchome, obrazy gadają, a niektóre z duchów to złośliwe kreatury.- dodał Harry. Duchy?? Żyjące schody?! Wspaniale, obraz jak ze schizofrenicznego snu.
-Niektór schodki to izluzja, o czym wielokrotnie przekonał się Neville.- rzucił Ron.
Pokazali mi pracownię zaklęć, obrony przed czarną magią, bibliotekę, gdzie urzędowała pani Pince (podobno straszne babsko), Izbę Pamięci i cieplarnie (przez okno).
-Taaak... zostały tylko lochy.- Harry i Ron spojrzeli po sobie z niepokojem.
-Co ja widzę?- nagle przed nami zatrzymał się chłopak. Blady, ulizany blondyn o szczurzej buźce i szarych zimnych oczach. Obok niego stali dwaj goryle o tępych facjatach.- Mój Boże, Potter, to twoja zagorzała fanka?- otaksował mnie wzrokiem i w jego oczach coś błysnęło.
-Spadaj, Malfoy.- warknął Ron. Blondyn, nazwany Malfoy`em uniósł brwi.
-Tylko na tyle cię stać, Weasley?- prychnął.- Ty jesteś ta nowa? Miło. Ja się tobą zajmę.- chwycił mnie za przegub i pociągnął mnie gdzieś za sobą.
-No chyba ktoś cię w potylicę uderzył!- Harry chwycił mnie za drugi.
-Potter, wypad do swojej wieży.- warknął Malfoy.
-Malfoy, won do swoich lochów.- odgryzł się Harry.
-Co się tutaj dzieje?
Za nami dał się słyszeć głos. Zimny, ostry i pełen lodowatej nienawisci.


Limonka, tym razem mi nie powiesz, że za krótko. I to nie plagiat, a próba unowocześnienia Pottera. Pojawią się też moje autroskie pomysły po mistrzowsku wplecione w fakty z Kamienia, a na końcu będzie ciekawa niespodzianka.... Limy, tak przy okazji, Draco będzie bardziej drapieżny niz myślisz, a Potter mniej ciumolowaty niż w książce XD zresztą, sama zobaczysz XD
__________________
"Fantazji odrzuć dziś nieostry kształt,
Bo czas by miała już Twój głos i twarz..."
Anika jest off-line   Odpowiedź z cytowaniem
Stary 07-05-2007, 20:25   #2
Renaemma
Senior Member
 
Renaemma na Harry Potter Forum
 
Zarejestrowany: May 2007
Posty: 1,053
Wyślij wiadomość przez MSN do Renaemma
Domyślnie RE: [NZ] Bellatrix Potter i Kamień Filozoficzny

Mi się wydaje przyjemne. No na pewno nie jest to krótkie. To jest długie. I tak trzymaj. Wole czytać długie arty. Ale oczywiście krótkie też są fajne. Zobaczymy co jeszcze inni o tym napiszą. Mi wydaje sie to fajne.
__________________
- Będę jak skała: twarda i niezniszczalna.
- Skały są twarde, ale z czasem kruszeją.
- To czym mam być?
- Kim. Bądź sobą.
- Nie. Nie mogę być kimś, kogo już nie ma.
Renaemma jest off-line   Odpowiedź z cytowaniem
Stary 07-11-2007, 03:18   #3
Krzysiek312
Junior Member
 
Zarejestrowany: Apr 2007
Posty: 5
Wyślij wiadomość przez AIM do Krzysiek312 Wyślij wiadomość przez MSN do Krzysiek312
Domyślnie RE: [NZ] Bellatrix Potter i Kamień Filozoficzny

Fajna "aktualizacja" Zapewne dużo czasu to ci zajęło, więc trochę czasu minie zanim skończysz. Ale warto poczekać!
Krzysiek312 jest off-line   Odpowiedź z cytowaniem
Stary 08-12-2007, 16:54   #4
Limonka
Urodzony, by rządzić światem
 
Limonka na Harry Potter Forum
 
Zarejestrowany: Feb 2007
Posty: 6,744
Domyślnie RE: [NZ] Bellatrix Potter i Kamień Filozoficzny

Usuwam na prośbę Autorki.
Limonka jest off-line   Odpowiedź z cytowaniem
Odpowiedz

Narzędzia tematu
Wygląd

Zasady postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni post / autor
Bellatrix Lestrange Lara Postacie 47 07-06-2011 13:12
Bellatrix + Voldemort Bella_815 Insygnia Śmierci 49 07-04-2011 23:29
Co sądziecie o grze HP i Kamień filozoficzny?! JoannaTH13 Kosz 3 01-17-2008 00:11
Harry Potter i Kamień Filozoficzny Harry_Potter14 Kosz 19 05-06-2007 00:12


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:48.

Powered by vBulletin® Version 3.7.3
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.