Czytelnik horoskopów
Zarejestrowany: Aug 2009
Lokalizacja: Zgierz/łódzkie/Polska
Posty: 15
|
Nie cierpię Dumbledora od pierwszego rozdziału pierwszej części. Wydaje mi się sztucznie skromny, niezbyt udolnie udaje "równego gościa", stara się wzbudzać sympatię na siłę. Nie zaufałabym dyrektorowi, którego mowa powitalna brzmi "Głupol,mazgaj, śmieć, obsuw". Nie jest to ani zabawne, ani sensowne, żałosne raczej.
Poza tym wszyscy naokoło powtarzają że najbezpieczniejszym miejscem na świecie jest to, w którym przebywa Dumbledore. A wcale nie prawda! Przecież wszystkie próby odzyskania mocy przez Voldemorta, łącznie z tą ostatnią,udaną miały miejsce w Hogwarcie, pod samym nosem Dumbledora!
I tak doszło do tego, że zaczęłam się zastanawiać nad błędami i niedopatrzeniami dyrektora. Wyszło tego całkiem sporo.
Pewnie większość z Was powie, że się czepiam...I racja! Czepiam się! Jak kogoś nie lubię, to potrafię czepiać się jak nikt, ale przeczytajcie i powiedzcie, czy nie mam chociaż odrobiny racji...
CZĘŚĆ I
1) Dumbledore wykazał się konkursową ignorancją. Ukrył kamień filozoficzny, po czym przestał się interesować jego losem! Troje jedenastolatków zorientowało się, że coś jest nie tak, a potężny Dumbledore jakoś nie...A nawet, jeśli tak, to to wszystko jest jeszcze mniej zrozumiale(patrz punkt 2)
2) Zamiast ukarać Harry'ego za nocne eskapady jeszcze go do nich zachęcał. Podarował mu pelerynę z dopiskiem, by zrobił z niej dobry użytek, podpowiedział mu, jak działa zwierciadło, które potem okazało się kluczem do kamienia. Pojawia się z resztą w książce wyraźna sugestia, że wszystko to nie było przypadkiem, że dyrektor chciał, by Harry dotarł do kamienia. Po co? Domyślał się, że kamieniowi coś grozi? To czemu sam nic nie zrobił, Tylko posłużył się uczniem? Przecież nie powinien mieć problemu z pokonaniem Quirrella... I jak na takiego myślącego i przewidującego, to Dumbledore trochę za łatwo dał się wywabić ze szkoły feralnej nocy zostawiając kamień i uczniów na pastwę Voldemorta...Pytanie: po co naraził życie trojga dzieci?! Dla zabawy?!
3) Trochę mnie dziwi, że przez cały rok po Hogwarcie hasał sobie w najlepsze Voldemort. Byl ledwie żywy, prawie pozbawiony mocy a i tak przechytrzył największego czarodzieja współczesności będącego w pełni sił. Tak, wiem, Dumbledore podejrzewał Qirella, ale jednak opuścił szkołę...
Wobec powyższego nie wiem, skąd brało się bezgraniczne zaufanie do niego...
CZĘŚĆ II
1) Nie daruję mu, że pozwolił wyrzucić Hagrida! Jako jedyny nie wierzyl w jego winę, więc dlaczego nie przeprowadził własnego śledztwa? Mialby w ręku konkretne dowody świadczące przeciwko winie Hagrida, gdyby się tylko trochę postarał;
-Charakter obrażeń-Hagrid hodował pająka a sposób uśmiercania ofiar nie pasowal do pająka(Można nawet było poprosić Hagrida o odszukanie Aragoga w lasie i przyprowadzenie na konfrontację z Tomem Riddlem).
-Świadectwo Jęczącej Marty- bylo powszechnie wiadomo, źe Marta zostala zabita przez potwora Slytherina i że wrocila jako duch...trudno było po prostu iść do niej i zapytać???
2) Te same niedopatrzenia popelnił 50 lat później, Nie wiem, jak to się stało, że nie zorientował się, że potwór to bazyliszek. Niby taki mądry i uczony a nie wpadł na to (ani wcześniej, ani teraz). A Hermiona znalazła odpowiedź po jednej wizycie w bibliotece. A przy swojej wiedzy powinien się zorientować, bo:
-ktoś wydusił koguty(Hagrid sam poinformowało tym dyrektora)
-pająki dziwnie się zachowywały(prawdopodobnie widział je, bo normalnie porusza się po zamku i błoniach)
-wspomniany sposób atakowania był charakterystyczny
No i znowu nie pomyślał o Marcie. Tym razem również byl przekonany, że to nie Hagrid i znów nic nie zrobił! Pozwolił zamknąć niewinnnego człowieka do Azkabanu! I gdyby nie Harry, Ron i Hermiona Hagrid spędziłby tam resztę życia, bo wielki Dumbledore nie kiwnąłby palcem, żeby go uwolnić. Odszedł z Hogwartu wlaściwie bez oporów i pozwoliłby, żeby zamknięto szkołę.
CZĘŚĆ III
W tej części mam akurat najmniej zastżerzeń do dyrektora może prócz tego, że przyznał się potem (w V części) że obserwował walkę Harry'ego z dementorami i co? Patrzył z chłodną obojętnością? A gdyby się nie udało? gdyby Harry z przyszłości jednak nie wpadł na to, że musi wyczarować patronusa? Dumbledore trochę za bardzo ryzykował moim zdaniem. Czy gdyby dementor "pocałował" Harry'ego Dumbledore wziąłby to na swoje sumienie?
CZĘŚĆ IV
1) Dumbledore miał aż za dużo powodów, by wycofać Harry'ego z turnieju, ale lekkomyślnie tego nie zrobił, czym pośrednio przyczynił się do powrotu Voldemorta
-wystawiene czterech zawodników jest wbrew regółom
-Harry jest za młody
-Harry twierdził,że sam się nie zgłosił a dyrektor doskonale wie, że jest wiele osób, którym zależałoby na śmierci Pottera, powinna mu się zapalić w głowie lampka ostrzegawcza.
-pod koniec powiedziane jest, że śmierciożerca musiał dopisać przy nazwisku Harry'ego nazwę czwartej szkoły, żeby Czara Ognia pomyślała, że jest jedynym kandydatem ze swojej szkoły. Kiedy Czara "wtpluła" pergamin Dumbledore musiał widzieć tę zmyśloną nazwę i nic z tym nie zrobił. Znów niefrasobliwie naraził chłopaka!
2)Podobnie jak w HPiKF także tutaj pod nosem wielkiego Dumbledora przez cały rok działał sługa Voldemorta. Tym bardziej dziwne wydaje się to wszystko, że Moody był przyjacielem Dumbledora, dyrektor dobrze go znał i nie zorientował się, że jest "podmieniony"? Przeciętnemu czarodziejowi możnaby to wybaczyć (szczególnie,że śmierciozerca świetnie grał swoja rolę) ale że idealny Dumbledore dał się tak zrobić w konia?
CZĘŚĆ V
1) Tu mam jedną główną pretensję: Dumbledore w najgorszym okresie zostawił Harry'ego samemu sobie, nie było go właśnie wtedy, gdy chłopak najbardziej go potrzebował. A dlaczego to zrobił? Bo bal się o swój własny zadek! Nieważne,że z chłopcem dzieje się coś złego, najlepiej bez słowa wyjaśnienia odsunąć się jak najdalej! Kazał Snape'owi uczyć Harry'ego oklumencji, chociaż było do przewidzenia że z tym akurat nauczycielem Harrry raczej niewiele się nauczy. I stało się, Voldemort zwabił Pottera do Departamentu Tajemnic a resztę wszyscy znamy. Gdyby dumbledore wykazał trochę odwagi i zrozumienia i zdecydował się sam uczyć Harry'ego oklumencji nigdy by do tego nie doszło. Harry bardziej by się przykładał do nauki, Dumbledore nie zakończyłby lekcji i Voldemortowi nie udałoby się wedrzeć do umysłu Pottera. Syriusz nadal by żył...
Strach Dumbledora przed Voldemortem wyzierającym z oczu Harry'ego był poza tym całkowicie nieuzasadniony. Dyrektor wiedzial, Ze Harry ma w sobie za dużo miłości i silnej woli, by Voldemort mógł nad nim całkowicie zapanować. Warto też wspomnieć, że to podobno Voldemort boi się Dumbledora a tu okazuje się, że jest raczej odwrotnie...
Przez to wszystko cały misterny plan mógł wziąć w łeb. Dumbledore niepotrzebnie narażał Pottera. Pomyślcie, co by się stało, gdyby na przykład w IV części Voldemort jednak zabił chłopaka ? Dumbledore sam poszukiwałby horkruksów, natrafiłby na pierścień Marvola, zrobiłby to, co zrobił, rok później wykorkowałby z powodu klątwy nie odnalazłszy reszty horkruksów i...dupa zbita.
Niby można tłumaczyć, że harttował chłopaka przed ostateczną rozgrywką, wprowadzał w tajniki, pozwalał zrozumieć, ale czy nie za bardzo liczył na przypadek?
Nie no. Nie lubię go.
Ale nie przeszkadza mi, że jest gejem, domyślałam się zresztą, więc to dla mnie żadne zaskoczenie.
|