Mój numer jeden, zawsze i wszędzie - Alan Rickman i jego Severus Snape. Wspaniały, utalentowany aktor, nie można było sobie wymarzyć lepszego Snape'a. Rickman daje tej postaci to, co trzeba - tajemniczość, demoniczność ale również i komizm (no cały Severus). Mogłabym tak go chwalić w nieskończonośc, więc może na tym poprzestanę
Richard Harris - to był wspaniały, cudowny Albus Dumbledore. Miał to, co ważne w tej postaci: ciepło, aurę tajemniczości, dowcipne błyski w oczach. To był idealny Albus, żywcem wyjęty z książki. Harris dał tej postaci moc, którą emanował dyrektor Hogwartu w książce, faktycznie wyczuwało się jego potęgę. Szkoda, że Gambon tak schłodził tę postać, uczynił Dumbledore'a zwykłym mędrcem, nieco bardziej doświadczonym czarodziejem. To Harris miał ten dar łączenia łagodności z prawdziwą potęgą.
Maggie Smith - (kurcze sami nauczyciele ^^) no muszę ją wymienić, bo jest wyśmienitą McGonagall, szkoda, że jest jej w filmach tak mało (myślę o 3,4,5 i 6 częśći)
Tom Felton - ogólnie za nim nie przepadam, ale w 6 części pokazał mi co potrafi, i muszę mu oddać sprawiedliwość, że jest idealnym Malfoyem (przy okazji przypomniał mi swoją grę z 1 i 2 części, bo potem to już tylko bywał sporadycznie, raczej w nieciekawych scenach).
Jim Broadbent - jestem pod wielkim wrażeniem jego Horacego Slughorna. Może i nie ma książkowego wyglądu, ale charakter oddał idealnie. Wielkie wrażenie wywarła na mnie scena, w której Horacy daje Harry'emu swoje prawdiwe wspomnienie; uważam, że jest jedną z najpiękniejszych scen w filmie.
I jeszcze George Harris jako Kingsley Shacklebolt. Kingsley to jedna z moich ulubionych postaci (mimo, że tak niewiele go w książce jest, a w filmie jeszcze mniej), pan Harris sprostał moim oczekiwaniom i jego Kingsley Shacklebolt bardzo mi się podobał.
Ach i podobał mi się Oliver Wood, tak na marginesie, ale nie pamiętam, kto go grał